Wojna, wojna nigdy się nie zmienia: takimi słowami wita nas pierwsza część serii Fallout. Wydaje się, że po takim przygnębiającym wstępie może być tylko gorzej. Nic bardziej mylnego.
Kiedy już wszystkim znudziły się elfy i smoki
Końcówka lat 90-tych to złota era gier fabularnych, popularnie zwanych RPG (od angielskiego Role Playing Game: gra w odgrywanie ról). W grach tego typu animujemy bohatera lub grupę bohaterów, którzy w trakcie rozgrywki przeżywają szereg przygód, wykonując przy tym określone zadania (tzw. questy).
Podczas rozgrywki nasi bohaterowie nabywają nowe umiejętności, zdobywają lepszy ekwipunek, walczą, handlują i eksplorują bogaty świat gry, pomagając równocześnie jego mieszkańcom. Pod koniec XX wieku wszystkie tego typu gry były jednak bardzo do siebie zbliżone. A przynajmniej rozgrywały się w bardzo podobnych realiach fantasy.
Nawet najwięksi zwolennicy takich klimatów, po dziesiątkach sztampowych gier, mieli już dość elfów, magii i całego tego żelastwa w postaci mieczy, tarcz i zbroi. I nagle pojawił się Fallout.
Pierwsza gra z serii pojawiła się w 1997 roku i od razu narobiła sporego zamieszania. Fallout przenosi nas do niedalekiej przyszłości na kontynent amerykański, kompletnie zniszczony po nuklearnej apokalipsie. Części ludności udało się znaleźć ratunek w specjalnie przygotowanych schronach.
Przez wiele lat nikt z mieszkańców podziemnego schronienia nie wyściubił nosa na zewnątrz w obawie przed niebezpieczeństwami napromieniowanego świata. Kiedy jednak psuje się system uzdatniania wody, ktoś musi wyruszyć na zewnątrz w celu znalezienia części zamiennych. Tym kimś jesteśmy my.
Kiedy opuścimy bezpieczny, betonowy dom, okaże się, że świat po kataklizmie nie jest do końca wyludniony. Owszem, atomowe grzybki zaszkodziły zdecydowanej większości ludzkości, ale najwytrwalszym udało się przetrwać. Życie w takich realiach nie jest jednak proste. Wszędzie spalona, nieurodzajna ziemia, a po okolicy grasują bandy popromiennych mutantów i gangi nieco bardziej przeciętnych rzezimieszków.
Pomimo tej nieprzystępności świata gry, jest w nim coś magicznego, przyciągającego. Już po chwili styczności z tytułem, gracz zostaje wessany bez reszty w inną rzeczywistość. Dziwną, bo przygnębiającą i straszną, ale zarazem przerażająco ciekawą.
Fabuła i klimat to jedno, ale co z resztą? Cóż, ta gra miała wszystko: świetną (choć dwuwymiarową) grafikę, wspaniały system walki rozgrywanej w turach, wielki otwarty świat do eksploracji, genialną oprawę muzyczną i dźwiękową. Nic dziwnego, że gracze oszaleli na punkcie Fallouta.
Po sukcesie, jaki osiągnęła pierwsza część, wszyscy czekaliśmy na kontynuację. Fallout 2 pojawił się rok po swoim poprzedniku. Jeżeli chodzi o rozgrywkę, to niewiele się zmieniło: gra na pierwszy rzut oka wygląda niemal identycznie.
Największe zmiany zaszły w systemie zarządzania drużyną. Już w pierwszej części mogliśmy spotkać towarzyszy podróży, jednak mieliśmy bardzo mały wpływ na ich zachowanie. W "dwójce” ta opcja została znacznie rozbudowana. Poza tym wszystko w drugiej części jest większe i lepsze: więcej lokacji do zwiedzenia, więcej postaci, z którymi możemy wchodzić w interakcje, wreszcie więcej rodzajów broni czy zbroi, które możemy zdobyć w trakcie gry.
Co więcej, gra pełna jest "smaczków”, które odkryć możemy dopiero po dokładnym zagłębieniu się w świat gry. Gracz może natrafić np. na statek kosmitów rozbity na pustyni albo… na bar, w którym przebywają wszyscy bohaterowie pierwszej części, którzy nie dostali się do drugiej :).
Tego typu ciekawostek w grze jest mnóstwo. Do tego dodajmy jeszcze wspaniałą fabułę i mamy kolejny hit, który sprzedał się jeszcze lepiej niż poprzednik i przez wielu fanów uważany jest za najlepszą część serii.
Po premierze części drugiej wszyscy nabrali apetytu na następne części gier z serii Fallout. Tym razem przyszło im poczekać trochę dłużej. Kolejna gra osadzona w postnuklearnym świecie ukazała się dopiero w 2001 roku. Fallout Tactics: Broterhood of Steel, bo taki tytuł nosi ta gra, nie jest już jednak grą fabularną, tylko grą taktyczną, nastawioną na walkę, którą można prowadzić w turach lub w czasie rzeczywistym.
Gracz wciela się w przedstawiciela tytułowego Bractwa Stali, organizacji, która na spalonym pustkowiu próbuje przywrócić ład i porządek. Gra miała podobną do poprzedników grafikę (nieznacznie podrasowaną) a do naszej dyspozycji oddano jeszcze większą ilość pukawek i innego ustrojstwa. Co z tego, skoro zabrakło jej tego, za co pokochaliśmy dwie pierwsze części, czyli możliwości dowolnej eksploracji ciekawego i złożonego świata?
Na kolejną część serii czekaliśmy bardzo długo, bo aż do października 2008 roku. Trzeba przyznać, że Fallout 3 wywołał równie wielką, jeśli nie większą, wrzawę jak jej poprzednicy.
Wszystko to za sprawą wprowadzonych zmian. Trójwymiarowa grafika w XXI wieku nikogo nie dziwi. Jednak tym razem obserwujemy świat oczami bohatera (choć można i perspektywy trzeciej osoby). Poza tym kompletnej zmianie uległ system walki. Odbywa się ona w czasie rzeczywistym, przez co gra przypomina nieco typowe strzelanki.
Dodano co prawda system, który miał być namiastką tur (w dowolnym momencie mogliśmy zatrzymać walkę i wybrać część ciała przeciwnika, w którą automatycznie miał celować nasz bohater). System nazwano w skrócie V.A.T.S., ale również co do tej nowinki gracze mieli wiele zastrzeżeń.
Pomimo tego, że wierni fani poprzednich części próbowali bojkotować tę grę, rozeszła się ona w ogromnym nakładzie, zdobywając wiele prestiżowych nagród, a także doczekała się aż pięciu większych dodatków. I choć wiele różni ją od pierwowzoru, nadal jest do dobra gra. Wszystko zależy od naszego podejścia do niej. Jeśli będziemy spodziewać się przeżyć, jakich dostarczały dwie pierwsze części… wtedy lepiej jednak wrócić do grania w część pierwszą i drugą. Fallout 3 to inna gra. Po prostu.
Serię Fallout polecam każdemu. Jeżeli jeszcze nie zetknąłeś się z tym uniwersum, warto nadrobić zaległości. Starsze części gry nadal dostępne są w reedycjach za śmiesznie małe kwoty. Poza tym ostatnio w sklepach pojawiła się trzecia część (na razie na konsole) z dopiskiem Game of the Year Edition. Oznacza to, że w pudełku z grą znajdziemy także wszystkie wydane do tej pory dodatki.