- PiS otworzyło szampany i wszystko wskazuje na to, że może już chłodzić kolejne przed jesiennymi wyborami do Sejmu - pisze Krzysztof Wiejak, redaktor naczelny Dziennika Wschodniego
PiS otworzyło szampany i wszystko wskazuje na to, że może już chłodzić kolejne przed jesiennymi wyborami do Sejmu. Znacząca przewaga w całym kraju nad Koalicją Europejską, w naszym województwie przerodziła się w deklasację. W miarę wyrównaną walkę stoczono jedynie w Lublinie. Ale to wyjątek potwierdzający regułę, bo w reszcie gmin i powiatów naszego województwa KE zbierała baty od PiS. I to tęgie.
Problem Koalicji Europejskiej polega na tym, że oprócz tego, że potrafiła połączyć w jeden konglomerat kilka partii na zasadzie „wszyscy przeciw PiS”, nie miała do zaoferowania nie tylko swoim dotychczasowym wyborcom, ale także nowym, ani nic ciekawego, ani przekonującego. Straszenie Kaczyńskim, polexitem, obniżaniem przez PiS rangi Polski na arenie międzynarodowej – to zupełnie nie zadziałało. Dla Polaków bardziej przemawiające okazały się serwowane przez PiS kolejne socjalne pakiety spod marki „plus” niż potencjalne minusy pozostawienia tego ugrupowania przy władzy. Po raz kolejny sprawdziło się powiedzenie, że bliższa ciału koszula. Paradoksalnie europejskie wybory PiS wygrało krajowymi sprawami i obietnicami.
Wynik PiS w Lubelskiem to też alarm do regionalnych struktur Platformy Obywatelskiej i PSL. Co prawda sam lider PSL Krzysztof Hetman ma powody do zadowolenia, bo na kolejne 5 lat ma dobrze płatne zajęcie w Brukseli, ale dwukrotna przewaga PiS nad KE pokazuje, że Zjednoczona Prawica nie tylko na dobre rozgościła się na wsi, przejmując tradycyjny elektorat ludowców, ale zaaklimatyzowała się też w większych miastach.
Słabe wyniki zanotowali znani lokalni działacze i posłowie PO: Włodzimierz Karpiński i Stanisław Żmijan, którzy w swoich matecznikach nie zdołali pociągnąć listy KE. Dlatego zrobienie przez opozycyjnych koalicjantów zwykłego rachunku sumienia, posypanie głów popiołem (o ile do niego w ogóle dojdzie) oraz szukanie winnych u innych, a nie u siebie, już nie wystarczy. Jeśli KE chce znaczyć coś w jesiennych, krajowych wyborach, to potrzeba jej gruntowna zmiana sposobu podejścia do suwerena i pilota z większym polotem.
Poprzednie kampanie pokazały, że ciepła woda w kranie nie wystarczyła, nie zadziałało straszenie PiSem. Kolejny nietrafiony sposób prowadzenia wyborczej batalii będzie skutkował jeszcze bardziej bolesnym powyborczym zespołem dnia następnego.
Krzysztof Wiejak