W pierwszej połowie wydawało się, że Świdniczanka łatwo upora się z Huraganem. Goście wypracowali sobie sporo dogodnych sytuacji, ale wykorzystali tylko jedną z nich. I ostatecznie słono zapłacili za brak skuteczności, bo spotkanie zakończyło się remisem 2:2. A to oznacza, że podopieczni Łukasza Gieresza na osiem kolejek przed końcem sezonu tracą do lidera już osiem punktów.
Ekipa ze Świdnika dobrze rozpoczęła zawody. Szybko na 0:1 powinien trafić Michał Zuber, ale po jego strzale piłka zamiast w siatce wylądowała na słupku. W 18 minucie drużyna trenera Gieresza miała więcej szczęścia. Po zagraniu wzdłuż bramki Huberta Kotowicza pechowo swojego bramkarza zaskoczył Alan Olszewski.
Do końca pierwszej części meczu gospodarze nie potrafili się pozbierać. Po podaniu od Jakuba Cielebąka kolejną szansę zmarnował Zuber. Później spudłował także podający, a do tego: Kotowicz i dwa razy Kamil Sikora. Niewykorzystane sytuacje zemściły się po przerwie.
Damian Panek przesunął z wahadła do środka pola Pawła Komara, a w 55 minucie na murawie zameldował się Bartłomiej Goździołko. I to właśnie ci gracze mieli bardzo duży udział w dwóch golach dla miejscowych, które padły między 65, a 68 minutą. Najpierw Komar w zamieszaniu podbramkowym dograł do Goździołki, a ten doprowadził do wyrównania. Po chwili Komar zaliczył drugą asystę, a błąd w ustawieniu rywali wykorzystał Paweł Radziszewski. I w mgnieniu oka Huragan zamienił skromną stratę na prowadzenie.
Świdniczanka nie pozostała jednak dłużna przeciwnikowi. Kilka chwil później znowu był remis, a do siatki trafił w końcu Zuber. W końcówce obie drużyny mogły przechylić szalę na swoją stronę. Olszewski mógł się zrehabilitować za samobója, ale główkował obok bramki. Ze strzałem pośpieszył się też Komar. Po drugiej stronie boiska bramkarz poradził sobie z kolejną próbą Sikory, a w 90 minucie Kotowicz główkował nad poprzeczką.
– No cóż, wydawało się, ze kontrolujemy ten mecz, a nagle w krótkim odstępie czasu straciliśmy dwie bramki. Szkoda, bo mieliśmy sporo sytuacji i już do przerwy mogliśmy zamknąć to spotkanie. Mimo wszystko uważam, że drużyna zaliczyła bardzo pozytywną reakcję na porażkę z Lublinianką. Dobrze weszliśmy w mecz, mieliśmy mnóstwo okazji i mentalnie na pewno się podnieśliśmy po nieudanym meczu na szczycie. Zawiodła nas jednak skuteczność i to jedyna rzecz, o jaką mogę mieć pretensje – wyjaśnia trener Gieresz.
Szkoleniowiec Huraganu tłumaczy za to, że jego zespół miał mnóstwo szczęścia przed przerwą. Z jakiego powodu? – Że przegrywaliśmy tylko 0:1 – przyznaje Damian Panek. – Naprawdę mogliśmy się cieszyć, że nie dostaliśmy kolejnych goli. Świdniczanka była zdecydowanie lepsza. W przerwie powiedzieliśmy sobie, że nie mamy nic do stracenia, musimy zaryzykować i utrzymać się dłużej przy piłce, bo tego brakowało. Nie jestem w stanie określić, czy to było kluczowe, bo roszady też pomogły i mecz się wyrównał. Przewaga optyczna pewnie nadal była po stronie przeciwnika, ale my potrafiliśmy się przeciwstawić walką i zaangażowaniem. Były fragmenty, że przy wyniku 2:2 mogliśmy przegrać, ale i wygrać. Jestem zadowolony. Zanotowaliśmy czwarty remis w grupie mistrzowskiej, a nie przegraliśmy chyba od września. To naprawdę spory wyczyn – cieszy się opiekun wicelidera tabeli.
Huragan Międzyrzec Podlaski – Świdniczanka Świdnik 2:2 (0:1)
Bramki: Goździołko (65), Radziszewski (68) – Olszewski (18-samobójcza), Zuber (70).
Huragan: Alfimov – Grochowski (86 Weręgowski), Warda, Olszewski, Konaszewski (82 Panasiuk), Komar, Lukhanin (55 Goździołko), Czumer (65 Łukanowski), Zogkos, Łęcki (65 Siudaj), Radziszewski.
Świdniczanka: Kowalczyk – Kopyciński (70 Greniuk), Kursa, Pielach, Kotowicz, Stępień, Szczerba, Sikora, Zuber, Cielebąk, Milcz (55 Pacek).
Żółta kartka: Komar (Huragan).
Sędziował: Adrian Pukas (Chełm).