W środę na przejściu dla pieszych przez ul. Piaskową w Puławach kolejny już raz doszło do potrącenia pieszego. Starszy mężczyzna z poważnymi obrażeniami trafił do szpitala. Zdaniem okolicznych mieszkańców to najbardziej niebezpieczna „zebra” w mieście. Urząd nie zamierza jednak poprawiać bezpieczeństwa w tym miejscu, bo to zbyt kosztowne.
Przed dwoma laty na tym samym przejściu kierująca autem nie zauważyła małżeństwa w starszym wieku, które przechodziło na drugą stronę czteropasmowej drogi. 82-letnia kobieta zginęła, a jej mąż trafił do szpitala.
W środę potrącony przez samochód został przechodzący przez pasy 79-latek. Mężczyzna doznał poważnych obrażeń ciała. Zawinił kierowca volkswagena, puławianin, który nie ustąpił pieszemu pierwszeństwa. Kierowca był trzeźwy.
Podstawowym błędem, jaki popełniają kierowcy, poza zbyt szybką jazdą, jest nie zatrzymanie się przed przejściem, podczas gdy na przepuszczenie pieszych zdecyduje się w tym samym czasie inny kierowca. Pieszy widząc jedno zatrzymujące się auto, sądzi, że bezpiecznie może przejść przez ulicę.
– Najlepszym rozwiązaniem byłyby światła na żądanie, o które walczę od dawna. Niestety bez rezultatu – mówi radny Sławomir Seredyn z klubu „Samorządowcy”. – Wiem, że sprawa tej ulicy toczy się przed sądem i nie wiadomo, kto będzie nią zarządzał, ale na razie jest to zadanie miasta. Czuję złość, gdy widzę, jak dochodzi do kolejnych potrąceń, którym nie udało się zapobiec, mimo tych wszystkich starań.
Podobnego zdania jest Paweł Chabora, który podobnie jak radny, mieszka niedaleko Piaskowej. – Tam właściwie codziennie dochodzi do niebezpiecznych sytuacji. Wystarczy zatrzymać się i chwilę popatrzyć. To jest najbardziej niebezpieczne przejście w Puławach – ocenia mieszkaniec.
Miasto do zmian się nie kwapi, bo liczy na to, że droga obecnie miejska zmieni status na wojewódzką. Zdecyduje o tym Naczelny Sąd Administracyjny. Do tego czasu droga jest jednak miejska. Czy w takim razie miasto nie powinno zainwestować w jakąś formę poprawy bezpieczeństwa na tym przejściu? – Przede wszystkim potrącenia zdarzają się na różnych ulicach, także na tej, a dzieje się tak najczęściej z winy kierowców. Uważam, że warto apelować o to, by jeździli zgodnie z przepisami, zamiast doszukiwać się winy zarządcy drogi – uważa Wiesław Stolarski, dyrektor Zarządu Dróg Miejskich w Puławach.
Jak przypomina, poprzedni zarządcy drogi, czyli województwo, a następnie powiat, przez lata nie zrobili nic, żeby bezpieczeństwo w tym miejscu poprawić, a miasto tuż po przejęciu ulicy poprawiło oznakowanie na bardziej wyraźne. Jak ocenia dyrektor, jedynym racjonalnym rozwiązaniem byłby montaż świateł na żądanie, ale jest to dość kosztowne przedsięwzięcie.
– Oceniam, że na sam projekt musielibyśmy wydać kilka tysięcy złotych, kolejne 20 na wysięgniki, a do tego dochodzą jeszcze drogie sterowniki, sygnalizator– wylicza Stolarski. Ile zatem łącznie mogłyby kosztować światła na żądanie? - Nawet 300 tys. zł - szacuje dyrektor.
Dla porównania, o niemal połowę mniej (155 tys. zł) miasto Puławy wyda w tym roku na dwa tzw. inteligentne (podświetlane, z czujnikami) przejścia dla pieszych przez czteropasmową ul. Wojska Polskiego. Z kolei koszt typowych świateł na żądanie przez ul. Żwirki i Wigury w Chełmie, miejscowy Ratusz oszacował na ok. 100 tys. zł. Trzy razy tyle samorządy wydają na ogół na sygnalizatory na ważnych skrzyżowaniach, wyposażone w kamery i system sterowania ruchem.
Jak podkreśla Wiesław Stolarski, w Puławach istnieje cały szereg miejsc oczekujących na poprawę bezpieczeństwa. Żeby zająć się nimi wszystkimi ZDM nie ma wystarczających środków.