

Piłkarze Lublinianki po raz kolejny dostarczyli swoim kibicom solidnej dawki emocji. Jeszcze w 87 minucie meczu ze Startem Krasnystaw przegrywali u siebie 1:2. Mimo to wyszarpali trzy punkty. Jarosław Milcz gola na wagę zwycięstwa zdobył w... ósmej minucie doliczonego czasu gry.

Nudy na Wieniawie nie ma – mówił nam nie tak dawno Daniel Koczon, trener ekipy z Lublina zachęcając do odwiedzania stadionu przy ul. Leszczyńskiego.
I po raz kolejny na wiosnę słowa szkoleniowca się potwierdziły. Przemysław Kanarek i spółka potrafili zmarnować trzy bramki zaliczki, a co za tym idzie tylko zremisować z Huraganem. Potrafili też przegrywać 0:3 u siebie z Górnikiem II Łęczna, a mimo to pokonać rywali 3:2. Po „nudnym” zwycięstwie w Zamościu nad Hetmanem, wydawało się, że piłkarze Lublinianki dadzą swoim kibicom chwilę oddechu.
W 22 minucie meczu ze Startem Bartłomiej Skrzycki posłał dośrodkowanie w pole karne, a świetnie głową na 1:0 uderzył Jarosław Milcz. Po szybkim otwarciu pewnie sporo osób na trybunach zastanawiało się przede wszystkim nad tym, jak wysoko wygrają ich pupile. A tymczasem zaledwie sześć minut później Kryspin Florek nic nie robił sobie z obecności Kanarka i ładnie huknął pod poprzeczkę na 1:1. Kolejne fragmenty? Było kilka prób Kuby Sobstyla czy główka Anesa Kheroufa, do przerwy zostało jednak po jeden.
Jeżeli po 45 minutach pachniało niespodzianką, to co powiedzieć po niepełnym kwadransie drugiej odsłony? Właśnie wtedy po centrze z rzutu rożnego idealnie w polu karnym miejscowych znalazł się Florek, a po chwili głową trafił na 1:2. Piłkarze trenera Koczona długo nie mogli wyrównać.
Udało się jednak w 88 minucie po golu Sobstyla. Za chwilę Patryk Knapp przymierzył w słupek i wydawało się, że tym razem nie uda się odwrócić losów meczu. W ósmej minucie doliczonego czasu gry miejscowi wywalczyli jeszcze rzut rożny. Sobstyl bardzo dobrze dośrodkował na piąty metr, a tam znalazł się niezawodny Milcz, który wyskoczył najwyżej i ustalił wynik na 3:2 dla Lublinianki.
– Chciałbym chociaż ze dwa mecze, w których nie byłoby takich emocji i które wygralibyśmy lekko, łatwo i przyjemnie. Z drugiej strony, kto przychodzi na stadion, ten na pewno nie żałuje. Szczerze mówiąc ja tym razem nawet się szczególnie nie cieszyłem, bo strasznie dużo zdrowia mnie ostatnio kosztują nasze spotkania. To niesamowite, że ciągle potrafimy odwracać losy meczów i cały czas wygrywamy. Miałem nadzieję, że po dobrym występie w Zamościu będziemy to kontynuować. Przydarzyły nam się jednak słabsze zawody. Niby były sytuacje i kontrola, ale nie ustrzegliśmy się błędów i za łatwo traciliśmy gole – mówi Daniel Koczon.
Lublinianka Lublin – Start Krasnystaw 3:2 (1:1)
Bramki: Milcz (22, 90+8), Sobstyl (88) – Florek (28, 57).
Lublinianka: Ciołek – Misiurek, Kanarek, Bednara, Misztal, Kherouf (46 Kołacz, 90+3 Gede), Jagodziński (62 Knapp), Sobstyl, Skrzycki (55 Koneczny), Milcz, Pacek (68 J. Wadowski).
Start: Bartoszek – Więczkowski, Saj, Bronowicki (76 Czochrowski), Bałaszek (86 Buk), Pachuta, Chariasz, Jabłoński, Lenard (70 Boczuliński), Florek, Strug.
