W pierwszej kolejce rundy wiosennej kibice na pewno nie mogli narzekać na nudę. Jednym z ciekawszych spotkań było to w Biłgoraju. Tamtejsza Łada 1945 podejmowała Tomasovię. Dodatkowych smaczków było mnóstwo.
Po pierwsze derby, po drugie trenerzy obu ekip. Marek Sadowski, który po paru latach przerwy wrócił na ławkę współpracował przecież z Pawłem Babiarzem w Tomasovii, a kiedyś prowadził też Ładę. Ten drugi odpowiadał za to za wyniki niebiesko-białych także w III lidze. A po trzecie sąsiedzi w tabeli, bo przed pierwszym gwizdkiem szósta była Łada, a siódma Tomasovia.
– Wcześniej był Bohdan Bławacki, teraz Marek Sadowski, czyli dwóch trenerów, z którymi wcześniej miałem przyjemność pracować i u nich stażować. Z jednej strony fajna sprawa, z drugiej niewdzięczna, bo trzeba się mierzyć z kimś, kogo się bardzo dobrze zna. Spodziewam się niespodzianek, bo na ile znam trenera, to nigdy nie zdradzał wcześniej planów taktycznych czy personalnych – mówił nam przed meczem Paweł Babiarz.
Goście na pewno zaskoczyli szybkim golem, bo objęli prowadzenie w… 42 sekundzie. Po rzucie rożnym do piłki w szesnastce gospodarzy dopadł Maciej Żerucha i z powietrza uderzył do siatki. Po akcji Dominika Muchy szybko zrobiło się po jeden. W 11 minucie w szesnastce futbolówkę dostał Aleksiei Goncharevich i przechytrzył bramkarza strzałem w krótki róg. Niespodziewanie, jeszcze przed przerwą piłkarze trenera Sadowskiego po raz drugi wyszli na prowadzenie. Obrońcy Łady kompletnie się pogubili i mimo że blisko piłki było ich trzech, to zaliczyli stratę. Damian Szuta poszedł na przebój między trzech rywali, wpadł w pole karne, a na koniec „dzióbnął” piłkę nad bramkarzem na 1:2.
Druga połowa? Gospodarze starali się o wyrównanie, ale nie byli w stanie strzelić drugiego gola. Tuż po godzinie gry stracili za to trzeciego. Po rzucie rożnym głową piłkę do siatki skierował Jakub Piatnoczka i ostatecznie trzy punkty pojechały do Tomaszowa Lubelskiego, a „Sadek” zaliczył udany powrót do piłki.
– Naturalnie nie spodziewałem się, że tak szybko wyjdziemy na prowadzenie. Postanowiliśmy jednak od początku zaatakować i efekty przyszły bardzo szybko. To był naprawdę udany mecz, jestem bardzo zadowolony z chłopaków. Zostawili na boisku mnóstwo zdrowia i serca, a w większości wypełnili zadania, o których rozmawialiśmy przed meczem. Łada poza bramką nie oddała tak naprawdę groźnego strzału, bo zupełnie ich zablokowaliśmy – cieszy się Marek Sadowski.
Przed jego zespołem dwa ciekawe mecze. Najpierw z liderem – Janowianką, a później na Wieniawie z Lublinianką. – Na razie się cieszymy z pierwszego zwycięstwa. Wielkich planów też nie robimy, skupiamy się na tym, żeby ogrywać naszą młodzież. Niewiele nam w tym sezonie grozi, ale na pewno najbliższe spotkania zapowiadają się interesująco – dodaje szkoleniowiec niebiesko-białych.
Do przerwy w Krasnymstawie pachniało niespodzianką
W niedzielę ciekawie było też w Krasnymstawie. Tamtejszy Start podejmował Kryształ Werbkowice. Spotkanie upłynęło pod znakiem stałych fragmentów gry. Do przerwy było 0:1. Krystian Michalak zagrał na krótko rzut rożny, a wrzutkę Stanisława Niewińskiego ładną „główką” sfinalizował Maciej Welman.
W drugiej połowie Start rzucił się do odrabiania strat i szybko odwrócił wynik na 2:1. Najpierw po rzucie wolnym goście nie potrafili wybić piłki. Ta spadła wreszcie pod nogi Łukasza Struga, który huknął do siatki. Kilka chwil później znowu rzut wolny, złamana linia spalonego i doskonała sytuacja Kacpra Więczkowskiego zakończyła się golem dla podopiecznych Marka Kwietnia.
– Mamy duży niedosyt. Wydaje się, że gospodarze mieli więcej sytuacji, ale my wcale nie byliśmy gorszym zespołem. W pierwszej połowie radziliśmy sobie naprawdę dobrze. Szkoda obu goli, bo mogliśmy zachować się w obronie zdecydowanie lepiej. Nie mam jednak pretensji do chłopaków, powalczyliśmy i szkoda, że nie dostaliśmy za to nagrody. To był jednak inny Kryształ niż w zimowych sparingach, dlatego mamy nadzieję, że nawet mimo porażki, ten występ jest dobrym prognostykiem na przyszłość – mówi Piotr Welcz, opiekun ekipy z Werbkowic.
Jeden gol wicelidera
Wicelider z Kraśnika otworzył wiosnę od skromnej wygranej z Gromem Kąkolewnica. Długo w starciu drugiej i ostatniej drużyny było 0:0. W końcówce próbkę swoich możliwości dał jednak Arkadiusz Bednarczyk, który zapewnił swojej nowej drużynie trzy punkty po świetnym strzale bezpośrednio z rzutu wolnego.
W brody plują sobie pewnie w Poniatowej, bo w pierwszej połowie meczu z Górnikiem II Łęczna Stal zmarnowała rzut karny. A w drugiej straciła dwa gole i trzy punkty wywalczyła młodzież zielono-czarnych.
Najwyżej w pierwszej kolejce wygrał niespodziewanie Opolanin Opole Lubelskie. Podopieczni Daniela Koczona rozpoczęli starcie z Motorem II Lublin od… straty bramki. Odpowiedzieli jednak błyskawicznie, a ostatecznie rozbili rywali aż… 8:1. Dublet zapisał na swoim koncie jeden z zimowych nabytków – pochodzący z Algierii Anes Kherouf. Już do przerwy było 4:1, a w drugiej połowie gospodarze nie mieli litości dla rywali.
Udanie pracę w Międzyrzecu Podlaski rozpoczął Marcin Popławski. Popularny „Papaj” na dzień dobry pokonał Gryfa Gmina Zamość 3:0. Huragan trzecią bramkę zdobył już w 52 minucie. Na listę strzelców wpisał się także Brazylijczyk Dionata Tonin.
- KOLEJKA HUMMEL IV LIGI
Start Krasnystaw – Kryształ Werbkowice 2:1 (Strug 59, Więczkowski 65 – Welman 18) * Lublinianka Lublin – KS Cisowianka Drzewce 2:1 (Skrzypek 53, Długosz 90+5-samobójcza – Dudkowski 73) * Janowianka Janów Lubelski – Ogniwo Wierzbica 5:0 (Birut 30, Perin 34-z karnego, 86, A. Pawełkiewicz 53, Mistrzyk 74) * Łada 1945 Biłgoraj – Tomasovia Tomaszów Lubelski 1:3 (Goncharevich 11 – Żerucha 1, Szuta 37, Piatnoczka 63) * Grom Kąkolewnica – Stal Kraśnik 0:1 (Bednarczyk 79) * Granit Bychawa – Lewart Lubartów 1:4 (Juchna 85 – Kompanicki 2, 46, Myśliwiecki 15, Żelisko 60) * Opolanin Opole Lubelskie – Motor II Lublin 8:1 (Drzazga 27, Kherouf 31, 89, Izdebski 38, Sobstyl 45+2, Czapla 52, Figura 76, 85 – Ivanenko 23) * Górnik II Łęczna – Stal Poniatowa 2:0 (Błaziak, Wachowicz) * Huragan Międzyrzec Podlaski – Gryf Gmina Zamość 3:0 (Krzewski 21, Tonin 32, Radziszewski 52).