Punkt pomocowy dla przyjezdnych z Ukrainy na dworcu PKS w Lublinie działa od niedzieli. Stworzyli go lublinianie. – To był taki zryw obywatelski – mówią. Ale w środę swoje porządki próbowała zaprowadzić tu urzędniczka z Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego. Pani już się tam nie pojawi, a wojewoda przeprasza za jej zachowanie
Jako jedna z pierwszych ze stolikiem, termosem i kanapkami na dworcu pojawiła się pani Joanna. – Wszystko znikało natychmiast – opowiada jej koleżanka Kaja, która z siostrą i ośmioletnią córką pomaga na dworcu od poniedziałku. – Zaczęłyśmy dzwonić po znajomych, po różnych organizacjach i pisać na Facebooku, że potrzebna jest pomoc. Ludzie szybko się zorganizowali. Przychodzą, zakasają rękawy i pomagają. Tam się robi wszystko, łącznie z wycieraniem dzieciom noska.
Z całego miasta na dworzec płynął szeroki strumień najpotrzebniejszych tam rzeczy (przekąski, soczki, pieluchy itd.), a wolontariusze radzili sobie jak mogli. Aż w środę o dworcu PKS przypomniał sobie Lubelski Urząd Wojewódzki.
Historia o tym, jak swoje porządki na dworcowej hali próbowała wprowadzić jedna z urzędniczek LUW, szybko trafiła na Facebooka i do mediów. I nie przestaje wzbudzać skrajnych emocji.
– Gdy pani się pojawiła, a wraz z nią ludzie w odblaskowych kamizelkach, poszłam zapytać, do kogo teraz mamy kierować ludzi, którzy oferują transport – relacjonuje pani Kaja. – Wtedy zaczęła się na mnie drzeć. Kim ja jestem, dlaczego wprowadzam chaos. Usłyszałam, że jak nas wygoni, to wreszcie będzie tu porządek. A jak chcę coś robić, to dworzec trzeba posprzątać. Ręce mi opadły.
Z jej relacji wynika też, że kamizelki z napisem „wolontariusz” nosili również ludzie, którzy robić tego nie powinni. – Jak się szybko okazało, jedna z tych pań jest dobrze znana policjantom, a od jednego pana poczułam alkohol. Na moją prośbę policjanci kazali mu oddać kamizelkę i wyjść. Gdy zapytałam, kto tymi kamizelkami zarządza, to usłyszałam, że ludzie je sobie oddają z rąk do rąk – opowiada. – To był dramat, co tam się działo.
Dzisiaj rano urzędniczki na dworcu już nie było. Pojawił się nowy koordynator z Urzędu Wojewódzkiego, a wojewoda na konferencji prasowej kilka razy przeprosił za zachowanie swojej podwładnej.
– Doszło do nieprofesjonalnego, niepoważnego zachowania pracownika LUW – przyznaje Lech Sprawka. – Ta osoba została już wycofana z punktu informacyjnego. To było wykroczenie poza standard zachowania urzędnika. Przepraszam wszystkie osoby, które to dotknęło.
Wojewoda zaapelował też do wolontariuszy, by wszelkie niewłaściwe zachowania sygnalizowali „tej instytucji, w której dany pracownik pracuje”, przypominając przy tym, że punkt informacyjny na dworcu tworzą urzędnicy z trzech urzędów: miasta, wojewódzkiego i marszałkowskiego.
– Proszę też wolontariuszy, by tak samo traktowali osoby z urzędów, jak oni chcą być traktowani – zaznaczył Sprawka. – To niepotrzebne emocje, które znacznie utrudniają podstawowe nasze zadanie, jaką jest pomoc uchodźcom.