Do rekordowego poziomu wzrosła liczba zgonów w Lubelskiem. W tym roku w naszym województwie zmarło prawie 30,5 tys. osób. To tak jakby wyludniły się cztery miejscowości jak Lubartów, Nałęczów, Kazimierz Dolny i Piaski.
Liczby jednoznacznie pokazują, że zeszły rok był znacznie gorszy od 2020. O ile wówczas zarejestrowano śmierć 27 082 osób, o tyle w minionym roku w woj. lubelskim zmarło 30 466 osób.
Niechlubna czołówka
Pod względem przyrostu zgonów Lubelskie jest w ścisłej krajowej czołówce. Jeśli chodzi o procentowy przyrost w stosunku do 2020 roku, jesteśmy na drugim miejscu w Polsce – wzrost o 12,5 procent; w przypadku liczbowego – na trzecim po Śląsku i Mazowszu – wzrost o 3384 (tylu mieszkańców ma chociażby Tarnogród na Zamojszczyźnie). W samym Lublinie zmarło w zeszłym roku 6 726 osób. Liczba zgonów w stolicy regionu była wyższa o ponad 1000 od tej z roku 2020.
Zgonów „czysto” covidowych lub powiązanych z covidem było 5009, podczas gdy rok wcześniej – 1793.
– W naszym regionie do wzrostu nadmiarowych zgonów przyczynił się przede wszystkim Covid-19. Szczególnie czwarta fala, która była dla naszego województwa wyjątkowo dotkliwa i rekordowa w skali kraju jeśli chodzi o hospitalizacje oraz śmiertelne przypadki – przyznaje Lech Sprawka, wojewoda lubelski.
Ale nie tylko wirus
Lekarze wskazują też na inny powód. – Przyczyna takiego wzrostu zgonów jest prosta – pandemia. Nie chodzi jednak tylko o zgony covidowe, ale też o pacjentów niezakażonych, którzy nie doczekali planowego zabiegu albo nawet diagnostyki. Niestety przez taką, a nie inną organizację pracy ochrony zdrowia w pandemii większość szpitali specjalistycznych, a także powiatowych, była dosłownie zapchana przez zakażonych – podkreśla Leszek Buk, prezes Lubelskiej Izby Lekarskiej. – To niestety odebrało szansę pacjentom, którzy mimo poważnych schorzeń mogliby przeżyć, ale nie było dla nich miejsca.
Do tak alarmujących statystyk przyczyniła się także nasza nieufność do szczepień, a także unikanie fachowej pomocy medycznej i zbyt późne zgłaszanie się do lekarza. – Pacjenci z Covid-19 trafili do szpitala już w bardzo zaawansowanym stanie, a często ich pierwszy kontakt ze służbą zdrowia był dopiero w momencie, kiedy z domu zabrała ich karetka – zwraca uwagę prof. Mirosław Czuczwar, kierownik II Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii SPSK1 w Lublinie. – To jest niestety związane z bardzo sceptycznym podejściem do pandemii, charakterystycznym dla wschodnich województw. Skutkiem było zajmowanie miejsc w szpitalach głównie przez pacjentów covidowych, w większości przeciwników szczepień, i tym samym ograniczenie dostępu do leczenia pacjentom niezakażonym, którzy też potrzebowali pilnej pomocy.
Zjawisko nadmiarowych zgonów dotyczy praktycznie wszystkich dziedzin, w tym onkologii czy kardiologii. – Odwoływanie zabiegów i przesuwanie ich na odległe terminy z powodu lawinowo rosnącej liczby pacjentów covidowych, musiało przynieść takie skutki – dodaje prezes Buk.
„Szczyt” na cmentarzach
– W ostatnim czasie widać zwiększoną liczbę pochówków o kilkanaście procent – przyznaje Klaudia Malec z Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Zamościu, która nadzoruje działalność cmentarza komunalnego. Zapewnia, że mimo to pogrzeby odbywają się na bieżąco.
Zarządca zamojskiego cmentarza przyznaje, że dodatkowych 90 miejsc, które udało się wygospodarować w ostatnim czasie przy zmianie ogrodzenia, sprzedano błyskawicznie.
– Cmentarz komunalny był powiększany jeszcze przed pandemią, nie mamy żadnych kłopotów z organizacją uroczystości pogrzebowych. Wszystkie odbywają się na bieżąco – mówi z kolei Tadeusz Wagner, dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg w Tomaszowie Lubelskim. Przedsiębiorstwo zarządza komunalną nekropolią. – Jedyna zmiana, jaka zaszła w czasie pandemii, to zasady sprzedaży miejsc pochówków. Można je kupić jedynie na aktualne potrzeby, nie ma możliwości zakupu grobu z myślą o przyszłości – podkreśla dyrektor.