Władze Dęblina chcą poszerzyć granice administracyjne miasta o nowe terytorium. Chodzi o ponad 20 hektarów znajdujących się w obrębie sąsiedniej gminy Stężyca. Jej samorządowcy nie chcą o tym słyszeć. W tle tego sporu są duże pieniądze z podatku płynącego od oczyszczalni ścieków.
Rada miejska w Dęblinie pod koniec października podjęła uchwałę upoważniającą burmistrza do zmiany granic administracyjnych miasta. Lokalne władze chcą przejąć ziemie na południowy - zachód od ul. Mickiewicza (drogi prowadzącej do Stężycy) naprzeciwko Przelotnej i Kościuszki.
To grunty należące do sąsiedniej gminy, na której znajduje się dęblińska oczyszczalnia ścieków. Obiekt przechodzi właśnie kosztowną modernizację za ok. 36 mln zł, przez co wzrośnie jego wartość. Jest to o tyle istotne, że od tej wartości naliczane są podatki, które obecnie, z racji położenia, płyną do budżetu gminy Stężyca. Rocznie to ponad 200 tys. zł, a po zakończeniu rozbudowy - nawet dwa razy więcej.
- Za te pieniądze moglibyśmy zbudować nowe chodniki, wyremontować ulice. Wykonać wiele inwestycji, których oczekują nasi mieszkańcy - wylicza Leopold Świetliński, wiceprzewodniczący dęblińskiej rady miasta.
Radni podnoszą szereg argumentów za włączeniem wskazanych ziem (ok. 20 hektarów) do miasta. Oprócz kwestii oczyszczalni i podatków, które komunalna spółka zaczęłaby płacić miastu, w grę wchodzi m.in. odrestaurowanie znajdującego się na tym obszarze cmentarza wojennego, czy też "uporządkowanie" własności.
- Obecnie jest tak, że po jednej stronie ulicy Mickiewicza mamy miasto, a po drugiej łąki gminy Stężyca. To stwarza nielogiczny podział, który może wprowadzać w błąd. Chcemy to po prostu uporządkować - przekonuje Świetliński.
Terenowe zakusy sąsiada na razie nie robią wrażenia na Stężycy. - Nic nie wiedziałem o tej uchwale Dęblina. Już rok temu robili takie podchody, ale nic z tego nie wyszło. Teraz widocznie po cichu próbują robić to ponownie - ocenia Andrzej Wąsik, sekretarz gminy. - Wiem jedno, nasi radni nawet nie chcą o tym słyszeć. Nie ma żadnych szans na naszą zgodę w tej sprawie - dodaje.
Problem w tym, że Dęblin wcale na tę zgodę nie oczekuję. Miejscy samorządowcy mają inny plan. Najpierw chcą przeprowadzić konsultacje ze swoimi mieszkańcami (zebrania, ankiety).
W przypadku wyrażenia woli aneksji sąsiedniej gminy przed dęblinian, postarają się o uzyskanie zgody na taki krok od wojewody, a następnie przypieczętowanie zmiany granic przez władze krajowe.
- Nie mamy pewności, czy nam się to uda, ale próbujemy. Wyszliśmy z taką inicjatywą - przyznaje Maciej Krygrowski, przewodniczący rady miejskiej. - To była jedna z naszych obietnic wyborczych - zaznacza.