Komfortowo nie jest, bo droga gruntowa, polna. Latem jakoś nią dojechać do domu się da. Gorzej jest jesienią i zimą. A to już wkrótce. Nasza Czytelniczka z obawą myśli o najbliższych miesiącach i skarży się, że wójt budowę nowej nawierzchni obiecywał jej wielokrotnie i słowa nie dotrzymał.
Daria Pyzowska mieszka w Feliksowie (gm. Uchanie) razem z narzeczonym i czwórką dzieci w wieku 6, 4 i 3 lat i rocznym maleństwem. Ich dom położony jest przy bocznej, polnej, gruntowej drodze. Domy są tu tylko dwa, większość zabudowań we wsi znajduje się wzdłuż asfaltowej trasy wojewódzkiej.
– Przeprowadziłam się tutaj ponad dwa lata temu i od tamtej pory kilka razy rozmawiałam z wójtem, żeby coś z tą naszą drogą zrobił. Bo jesienią to jedno wielkie błoto, a zimą wszystko śniegiem zawiewa. Obiecywał, obiecywał, a słowa nie dotrzymał. Tłumaczy, że nie ma pieniędzy – opowiada nasza Czytelniczka.
Najbardziej chciałaby, żeby został położony asflat. – Ja wiem, że to kosztuje, ale jakiegoś żużlu to by nam mogli przywieźć – marzy pani Daria.
Martwi się głównie dlatego, że w tym roku u jej najstarszej córeczki zdiagnozowano hemofilię. – Co będzie jak przyjdzie wezwać karetkę do dziecka, a droga będzie nieprzejezdna? – pyta retorycznie kobieta.
– Ja rozumiem, że każdy chciałby jeździć po asfalcie, ale budowa takiej drogi wymaga ogromnych pieniędzy, a nasza sytuacja finansowa jest niełatwa – rozkłada ręce Leszk Czerwonka, wójt gminy Uchanie. Podkreśla, że w gminie jest jeszcze wiele nieutwardzonych dróg, a samorząd w pierwszej kolejności zaspokaja potrzeby tam, gdzie jest więcej mieszkańców.
Problem dobrze zna Marta Brzuchala, sołtys Feliksowa. Zapewnia, że nie jest tak, że na tej drodze nic się nie dzieje.
– Jeszcze mój poprzednik załatwiał, że była utwardzona płytami. Ale wiadomo, to droga przy polach, prowadząca do lasu, więc się niszczy, ziemi się na nią nawozi i potem robi się błoto – opowiada pani sołtys.
Dodaje, że gmina starała się w przeszłości pomagać. W zeszłym roku wójt wysłał do Feliksowa dwie wywrotki tłucznia. Samochód z kamieniem skierowała też cukrownia, bo przy tej drodze są buraczane pola. Był czas, że gruz dostarczały również Lasy Państwowe. – A na ten rok my z naszego funduszu sołeckiego też już jeden samochód kamienia zamówiliśmy – zapewnia Marta Brzuchala.
Podkreśla, że na więcej jej nie stać. Sołectwo Feliksów jest niewielkie, trochę ponad 20 domów, w sumie 96 zameldowanych mieszkańców. Więc fundusz na ten rok to ledwie 13 tysięcy, a przecież we wsi są też inne potrzeby.
– Kiedyś za 10 tys. zł to 200 płyt można było kupić. Teraz tyle samo na 100 ledwie starcza – tłumaczy sołtys Brzuchala, ale obiecuje, że o drodze przy domu Darii Pyzowskiej nie zapomni. Razem z miejscowym radnym wybiera się też do starostwa z prośbą o wsparcie w Lasach Państwowych, żeby może znowu coś do utwardzenia tych kilkuset metrów się znalazło.
– Nie zostawiliśmy tej pani samej kiedyś i teraz też w miarę możliwości pomożemy. Może znowu jakiś transport uda się z cukrowni załatwić – dodaje wójt.