To bardzo specyficzna branża, gdzie czule wspomina się pandemię, a hossa zależy od pogody. Już dziesięć lat temu informatory turystyczne wyliczały, że na Lubelszczyźnie działa dobrze ponad pół setki wypożyczalni kajaków. Dziś jest ich dużo więcej, bo spływy zrobiły się modne.
Ze względu na przeważający typ rzek przepływających przez nasze województwo, a są one o tak zwanej małej zasobności wodnej, większość spływów odbywa się za pomocą kajaków, które specjaliści nazywają turystycznymi nizinnymi. Każdy waży około 30 kilogramów. Dodając wiosła i kamizelki dla wszystkich użytkowników oraz wodoszczelne pojemniki na cenne rzeczy – powstaje pokaźny ekwipunek , który trzeba dostarczyć na miejsce startu spływu, a potem odebrać z miejsca docelowego.
Są firmy oferujące oprócz samego spływu: grill lub ognisko, posiłek, zwiedzanie ciekawych miejsc lub zabytków w okolicy, wedkowanie, atrakcje dla najmłodszych np. spotkanie z przyrodnikiem, sprzęt sportowy itp. Można znaleźć spływy organizowane o wschodzie słońca, dla osób z dziećmi albo psami. Dla rowerzystów, zakochanych i szukających survivalowych emocji.
Moda na kajaki
Dla wielu osób hasło: kajaki automatycznie łączy się z Roztoczem. Podobno zarabianie na ich wypożyczaniu zrobiło się w Zwierzyńcu i okolicach powszechne po tym, jak w lokalnej prasie ukazał się artykuł zatytułowany „Pieniądze płyną kajakiem”. Bohaterem tekstu był jeden z tamtejszych przedsiębiorców, który opisywał jaki to dobry interes. Po tej lekturze wiele osób miało dojść do wniosku, że oni też chcą zarabiać na kajakach.
– Proszę napisać, że jest tak fatalnie, że muszę dorabiać jako nauczyciel, to okropny biznes, na którym się nie da zarobić – żartuje Jakub Czochra, który osiemnaście lat temu założył firmę Pagaj i organizuje spływy kajakowe. Głównie na trasie Obrocz-Zwierzyniec, bo takie jest zapotrzebowanie klientów. Jako absolwent AWF, faktycznie uczy w podstawówce w Zwierzyńcu. I on, i szkoła są z takiego rozwiązania zadowoleni. – Tegoroczny sezon zaczął się słabo, maj był zimny i mało osób przyjechało do Zwierzyńca, ale powoli się rozkręci. Turystyka kajakowa jest modna, praktycznie wszędzie gdzie jest jakiś kawałek wody. Widzę kajaki w serialach i reklamach. Telewizje śniadaniowe już ze trzy razy były w Zwierzyńcu robić programy o kajakach. To zwiększa zainteresowanie spływami. Gdy zakładałem firmę byłem pierwszy. Teraz na tym samym odcinku Wieprza jest siedemnaście wypożyczalni kajaków, jak nie więcej – ocenia właściciel Pagaja, który teraz dysponuje 200 kajakami, a zaczynał wspólnie z ojcem od ośmiu.
Konkurencja współpracuje
– Wszystkim młodym, którzy pojawiają się w tej branży tłumaczymy, żeby nie walczyli z konkurencją, a współpracowali. Turyści mają wrócić do domu zadowoleni, bo fajnie spędzili czas na kajakach w Zwierzyńcu. Tyle opowiedzą znajomym, którzy przyjadą na kajaki do Zwierzyńca. Nikt nie będzie pamiętał, czy płynęli z Pagajem, czy kimś innym. Wypożyczalnie, które powstały przez te 18 lat otworzyły osoby mające miejsca noclegowe. Kupiły 10 kajaków dla swoich gości oraz gości z sąsiedniego ośrodka – mówi pan Jakub, który przeszedł odwrotną drogę biznesową.
Kilka lat temu postawił dziesięć domków noclegowych mając dość polecania kajakarzom jakiegoś noclegu, bo ciągle ktoś prosił o sugestie i dobry adres. Teraz poleca jedynie znajome wypożyczalnie kajaków na innych rzekach, odsyła zainteresowanych spływami na przykład Tanwią i innymi odcinkami Wieprza.
ZŁOTA SETKA 2022 - POBIERZ PEŁNY RANKING NAJLEPSZYCH FIRM LUBELSZCZYZNY
Nie wydajemy, inwestujemy
Jedynie Wisła i Bug na całej długości biegu na terenie województwa lubelskiego oraz Wieprz od Lubartowa do ujścia toczą powyżej 20 metrów sześciennych wody na sekundę. Przepływająca przez Lublin Bystrzyca jest w grupie rzek, w której płyną ponad 2 metry sześcienne wody na sekundę i to jest kajakarskie minimum.
– Nie pamiętam kiedy pierwszy raz płynąłem kajakiem, pewnie jako nastolatek, gdzieś po jeziorze. Organizowanie spływów i pomysł na firmę, którą prowadzę z bratem wzięły się z hobby, jakim było górskie pływanie. Zaczynaliśmy piętnaście lat temu od kilku kajaków. Było zainteresowanie więc podjęliśmy decyzję, że nie wydajemy zarobionych pieniędzy tylko inwestujemy w sprzęt. Po 2-3 latach trzeba było pomyśleć o zatrudnianiu kogoś do pomocy. Dziś kajaków jest setka – mówi Radosław Dziurda, który z bratem Szymonem prowadzi Kajaki.lublin.pl.
Wspomina lata, kiedy pływali po Wieprzu, Bugu, Wiśle, organizowali spływy na Ukrainie. Teraz ze względu na logistykę i oczekiwania klientów głównie pracują na Bystrzycy. Najpopularniejsze trasy to Osmolice-Prawiedniki i Prawiedniki-Zalew Zemborzycki w Lublinie. W opinii organizatorów kajakowych wycieczek Bystrzyca odpowiada zapotrzebowaniom amatorów takiego wypoczynku. Nie jest głęboka więc nawet dzieci dają sobie radę. Jednocześnie upały i susza jej nie grożą. Jest malownicza, są na niej przeszkody, a korzy- stanie z zalewu urozmaica wyprawę.
Biznes i nie tylko
– Oprócz kupna kajaków i ich wyposażenia, wydatkiem jest też dbanie o pomosty i miejsca, z których korzystają kajakarze. Jedne są ogólnodostępne, inne dzierżawimy. Przed sezonem i wtrakcie organizujemy akcje sprzątania rzeki, usuwamy powalone drzewa – wylicza pan Radosław, który przyznaje, że to od pogody zależy czy sezonem zarobią na życie przez resztę miesięcy w roku. – Bardzo dobry był rok pandemii, mieliśmy dużo turystów spoza Lublina, którzy zostali na wakacje w kraju i szukali atrakcji. Z naszych obserwacji wynika, że skraca się czas, w którym ludzie wypożyczają kajaki. Kiedyś sezon zaczynaliśmy w kwietniu. We wrześniu i październiku jeszcze byli chętni. Teraz wypożyczających jest podobna liczba, ale w krótszym czasie – ocenia współwłaściciel, który pracę przy organizacji sezonowych rzecznych wypraw łączy z inną działalnością.
Pytany czy forma rodzinnego biznesu się sprawdza żartobliwie komentuje, że sezon nie trwa cały rok więc zdążą z bratem od siebie odpocząć.
Na swoich odcinkach Bystrzycy praktycznie są sami. Spływy organizuje jeszcze MOSiR, ale sporadycznie. Rodzinna firma to nie tylko biznes: właściciele uczestniczą w miejskich wydarzeniach: Nocy Kultury i Sezon Lublin. Propagowali projekt budżetu obywatelskiego, który miał uporządkować kajakarskie miejsce nad Zalewem Zemborzyckim. Wiosną Kajaki.lublin.pl sprzątają w ramach Operacji Czysta Rzeka.
Urlop od poniedziałku do piątku
Gdyby ktoś próbował liczyć jakie wydatki musi wziąć pod uwagę, zanim postanowi zarabiać na amatorach rzecznych wypraw, powinien pomyśleć o... nieruchomościach. W sezonie potrzebne jest miejsce na kajaki, przyczepy i auta do ich przewożenia oraz transportowania turystów. Przez pozostałą część roku zabezpieczone wyposażenie potrzebuje magazynu. W biznesplanie będzie też pozycja: czas własny.
– Urlop mamy zaplanowany w czerwcu od poniedziałku do piątku. Już się przyzwyczailiśmy, że wypoczywamy jesienią i gdy pada. Albo gdy jest cofka na Wiśle i nie pływamy, bo mamy 2 metry wody w rzece a powinno być 50-70 cm – przyznaje Lidia Klimek, która prowadzi z mężem wypożyczalnię sprzętu kajakowego wkajakach. Od siedmiu lat są na rzece Wyżnica w gminie Józefów nad Wisłą. Organizują spływy na pięciokilometrowym odcinku kończącym się ujściem do Wisły.
– Ale nie mieliśmy momentu zwątpienia, czy to dobry pomysł. Z roku na rok rozwijamy firmę. Dokupujemy kajaki, teraz jest ich 30. Widzimy, że klienci, którzy już z nami płynęli wracają, bo tak im się podoba Wyżnica. Ona jest bardzo malownicza, gdy ktoś szuka ciszy i spokoju to tu je znajdzie. Wystarczy popłynąć rano i będzie się samemu na rzece. Oczywiście dla nas lepszy by był tłok, ale dla turystów atrakcją jest natura – dodaje pani Lidia, która jest zadowolona z funkcjonowania wkajakach, choć nie jest to podstawowe utrzymanie rodziny.
ZŁOTA SETKA 2022 - POBIERZ PEŁNY RANKING NAJLEPSZYCH FIRM LUBELSZCZYZNY
Sezonową działalność małżeństwo łączy z innymi zajęciami. Oprócz nich na Wyżnicy kajaki oferuje hotel w Józefowie nad Wisłą.
– Pierwszy rok był najtrudniejszy. Uczyliśmy się wszystkiego, poznawali rzekę. Zdarzyło się przegapić jakąś rezerwację, znienacka pojawialiśmy się klienci, którym trzeba było gwałtownie dowozić kajaki. Teraz wszystko działa sprawnie, są miejsca przygotowane z myślą o uczestnikach spływów, wiemy jak zachowuje się Wyżnica. I jeszcze nigdy nie zgubiliśmy kajakarza, którzy by się zagapił i wypłynął na Wisłę. Ale zawsze na końcu trasy stoi ktoś od nas i informuje, że to koniec. Zawsze słyszy: oj, to już? Wysiadamy? – mówi współwłaścicielka wkajakach. Planuje z mężem służbowy wyjazd do Chodla, gdzie powstała wypożyczalnia, która organizuje spływy na Chodelce. Chcą zobaczyć co się dzieje w kajakarskiej ofercie w ich regionie.