„Daniewska myśli, że jest z Lublina” albo „Daniewska leje ropę do elektryka” – tak kibice Motoru Lublin odpowiedzieli na niedawny na gest prezes klubu.
Kiedy w sobotę Motor Lublin grał ze Zniczem Pruszków, większą uwagę niż sytuacja na boisku przyciągało to, co działo się na trybunach. Kibice na to spotkanie przyszli z czarnymi banerami, a na nich znajdowały się białe napisy. Wszystkie hasła były adresowane do Marty Daniewskiej, prezes Motoru Lublin.
Na transparentach można było przeczytać np „Daniewska spóźniła się na swoje 5 minut”, „Daniewska leje ropę do elektryka”, „Daniewska myśli, że jest z Lublina” i mocniejsze „Marta wsadź sobie tego palca w…”.
Była to odpowiedź fanów lubelskiej drużyny na gest pani prezes, który wykonała tydzień temu. Właśnie wtedy Motor grał z Wisłą Puławy. Derbowe spotkanie zakończyło się wygraną zespołu z Lublina 4:1.
Jednak po końcowym gwizdku zawodnicy Motoru nie podeszli do kibiców, aby podziękować za doping. To spotkało się z ostrą reakcją fanów, którzy w ostrych słowach wyrazili co o tym myślą. Z kolei prezes żółto-biało-niebieskich Marta Daniewska zareagowała na wyzwiska z trybun, pokazując fanom środkowy palec.
– Po końcowym gwizdku grupa osób skierowała w moją stronę niezwykle agresywne oraz wulgarne okrzyki. Zostałam obrażona jako kobieta, a w emocjach pojawił się gest, który nie powinien mieć miejsca. To była niepotrzebna reakcja skierowana wyłącznie w kierunku prowokatorów atakujących werbalnie zarówno mnie, jak i sztab szkoleniowy oraz zawodników. Pragnę przeprosić wszystkie osoby, które mogły poczuć się urażone tym zdarzeniem. Zwłaszcza Kibiców, którzy wspierali drużynę z trybun – tak napisała prezes w wydanym po incydencie oświadczeniu.
Z kolei napastnik Motoru Michał Fidziukewicz tłumaczył, że zawodnicy podziękowali fanom, ale ze środka boiska. – Zachowaliśmy się fair, bo podziękowaliśmy. Mamy też ciężki okres i oni też muszą zrozumieć, że nie wychodzimy na mecze, żeby je przegrywać, my też chcemy wygrywać i iść w górę – dodał, a władze kluby spotkały się z kibicami i zapewniały, że wszystkie nieporozumienia zostały wyjaśnione.
Okazuje się, że niekoniecznie i fani drużyny na sobotnie spotkanie ze Zniczem Pruszków przyszli z banerami. Nie było żadnych okrzyków skierowanych w stronę Daniewskiej. Trwał normalny doping.
– Nie mam wpływu na to co się dzieje na stadionie – mówi teraz nam Marta Daniewska i dodaje: – Skupiam się na swoich zadaniach, na tym, aby walczyć dalej.