Od miesięcy mieszka w lesie. Śpi w namiocie. O los bezdomnej kobiety martwią się sąsiedzi okolicznych wiosek. Ona tam zamarznie - mówią zatroskani. Ich telefony do gminnych urzędników nie przynosiły skutku. Anna nie chciała z nimi rozmawiać, nie przyjmowała pomocy. Wybrała życie w swoim "obozowisku" z dala od cywilizacji.
W lesie pomiędzy Kurowem i Żyrzynem w namiocie od miesięcy mieszka samotnie kobieta. Ludzie z okolicznych wiosek boją się, że zamarznie. Gminni urzędnicy próbują jej pomóc, ale rozkładają ręce. Dzięki naszej pomocy kobieta została odnaleziona i zyskała schronienie. Niestety, znów wolała iść do lasu.
Latem i wczesną jesienią widok namiotu w środku lasu dla mieszkańców okolicznych wiosek był rodzajem ciekawostki. Ludzie opowiadali sobie o tajemniczej kobiecie, ale nie mieli odwagi, żeby z nią porozmawiać. Wierzyli w to, że sprawą zajmą się odpowiednie służby, ośrodki pomocy, urzędnicy. Dzwonili do różnych instytucji, ale to nie przynosiło rezultatów. Kobieta co jakiś czas przenosiła swój namiot w inne miejsce. Niewiele osób wiedziało, gdzie dokładnie się znajduje, zwłaszcza, że żyrzyńskie lasy to rozległy obszar liczący ponad 2 tysiące hektarów.
Ona tam zamarznie
We wtorek mieszkańcy Kotlin w gminie Żyrzyn, wioski położonej blisko lasu, zadzwonili do naszej redakcji.
- Boimy się o nią. Przecież bez pomocy ona sobie nie poradzi. Zamarznie tam. Jak sobie o tym pomyślę, to nie mogę spać. Sama widziałam ją ostatnio w autobusie z Puław. Cały czas chodzi w tych samych dresach, boso. A przecież do tego namiotu przez las jest kawał drogi. To taka biedna dziewczyna - opowiada nam jedna z mieszkanek wioski, która prosiła o anonimowość. - W listopadzie zgłaszałam tę sprawę do naszego ośrodka opieki, ale to nic nie dało. Ona nadal tam mieszka. Nie wiemy już co robić - przyznaje nasza czytelniczka.
Jak ustaliliśmy, tajemniczą kobietą z lasu jest pani Anna. Czterdziestolatka pochodząca z gminy wiejskiej Puławy. O sprawę zapytaliśmy urzędników miejscowego ośrodka pomocy społecznej.
Siłą nie można
- Ta sprawa jest nam znana od trzech lat. Zrobiliśmy już wiele, że tej osobie pomóc. Zapewniliśmy jej mieszkanie, organizowaliśmy leczenie. Niestety, ona nie chce z tej oferty korzystać - mówi Tomasz Włodek, kierownik GOPS-u w Puławach. - Wiemy, że mieszka w lesie, ale nie możemy ją z niego zabrać siłą. Nie jest ubezwłasnowolniona, korzysta z pełni praw. Dlatego od listopada próbujemy uzyskać sądową decyzję o umieszczeniu jej w bezpiecznym dla niej miejscu - przyznaje. Odpowiedzi ze strony sądu na razie brak.
Pewne kroki we własnym zakresie podejmował też GOPS z Żyrzyna.
- Sami nie chodziliśmy do lasu, ale wiedzieliśmy, że ta pani czasami pojawia się na przystanku. Kilka razy udało nam się ją spotkać, ale rozmawiać z nami nie chciała. Nic więcej nie możemy zrobić - tłumaczy Renata Bakiera, kierownik ośrodka w Żyrzynie. - Poza tym to jest sprawa GOPS-u w Puławach - dodaje.
Leśne negocjacje
Postanowiliśmy działać. Czas miał znaczenie, bo noc z wtorku na środę, miała być i była wyjątkowo mroźna. W powiecie puławskim w środę rano temperatura spadła do minus 13 stopni. 40-latce groziło zatem realne niebezpieczeństwo. O sprawie zawiadomiliśmy policję, a następnie skontaktowaliśmy funkcjonariuszy z naszymi informatorami, by ci wskazali mundurowym miejsce, gdzie kobieta była widziana po raz ostatni. Wieczorem udało im się namierzyć namiot pani Anny.
Kobieta zachowywała się spokojnie. Wyznała, że spodziewała się tej wizyty, ale przekonanie jej do opuszczenia lasu nie było łatwe. Do pomocy, poza policjantami z kurowskiego komisariatu, zaangażowano negocjatorów z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. Kłopot w tym, że bez zgody 40-latki zabranie jej gdziekolwiek nie wchodzi w grę. Po kilku godzinach udało się ją nakłonić do przyjęcia pomocy i przywieźć do Puław.
Kurs na las
- W nocy z wtorku na środę kobieta została przewieziona do placówki świadczącej pomoc osobom w kryzysie. Pani otrzymała schronienie i pomoc psychologiczną. Aktualnie podejmujemy mnóstwo działań, żeby przekonać ją do skorzystania z pomocy instytucjonalnej oraz kolejnego noclegu w placówce - mówi kom. Ewa Rejn-Kozak, rzecznik prasowy puławskiej policji.
Niestety, w środę przed południem 40-latka wzięła taksówkę, wysiadła na skraju żyrzyńskiego lasu i wróciła do swojego namiotu. Kierowcy powiedziała, że ma dom. Dopiero po czasie dowiedział się, że wiózł osobę, o której historii mówi cała wioska. - Moim zdaniem państwo nie może pozwolić, żeby ta dziewczyna sama zrobiła sobie krzywdę. To nie powinno tak wyglądać, bo wyjdzie na to, że wszyscy wszystko wiedzieli, ale nikt nic nie zrobił - ocenia taksówkarz.
Nie była już sobą
Dlaczego pani Anna zamieszkała sama w lesie? Jak ustaliliśmy kobieta nie ma rodziców, a rodzeństwo od lat nie utrzymuje z nią kontaktu. - To była bardzo poukładana dziewczyna, zawsze dobrze się uczyła. Potem dłuższy czas mieszkała za granicą. Nie wiem co tam się wydarzyło, ale po powrocie do Polski nie była już sobą - mówi nam jedna jej krewnych. - Jakiś czas mieszkała w Górze Puławskiej u siostry, ale ta sprzedała działkę i dom - tłumaczy. Jej przyjaciel zapewnia, że Ania dostała część pieniędzy z tej transakcji, ale na wyjęcie mieszkania się nie zdecydowała.
Bez dachu nad głową i pracy początkowo godziła się na przyjęcie pomocy ze strony samorządu. Rok spędziła w mieszkaniu chronionym żyrzyńskiego Domu Pomocy Społecznej. - Zrezygnowała z dalszego pobytu u nas w lipcu 2021 roku. Nie mogliśmy jej zatrzymać bez jej woli - tłumaczy Elżbieta Seredyn, dyrektor DPS-u. Potem przez jakiś czas pani Anna przebywała w placówce niedaleko Zwolenia, tam jednak również długo miejsca nie zagrzała. Ostatecznie postanowiła odseparować się od wszystkich, rozbić namiot w leśnej głuszy i zniknęła.
Jak zakończy się ta historia - nie wiemy. Teraz ruch po stronie Sądu Rejonowego w Puławach, który może wydać decyzję o doprowadzeniu kobiety na badania pozwalające zdiagnozować jej kondycję psychiczną, a następnie ewentualnie umieścić ją w ośrodku opiekuńczo-leczniczym. Tymczasem puławska policja deklaruje podjęcie kolejnych prób przekonania kobiety do ponownego skorzystania z noclegu.