Pijany mężczyzna jesienią zeszłego roku urządził domową awanturę, krzyczał na syna, rzucał jego małym kotem w okno i przygniatał bezbronne zwierzę drapakiem do podłogi. Kokos ledwo przeżył. Przed puławskim sądem zapadł wyrok w tej sprawie.
W czwartek, 8 grudnia, przed Sądem Rejonowym w Puławach zapadł wyrok w sprawie o psychiczne znęcanie się nad dzieckiem oraz fizyczne pastwienie się nad jego małym kotem, czternastotygodniowym Kokosem. Do zdarzenia doszło jesienią 2021 roku na jednym z puławskich osiedli. Pod nieobecność matki, która w tym czasie była w pracy, ojciec dziecka urządził w mieszkaniu awanturę. Swoją złość wyładował na czworonogu.
Pijany 39-latek krzycząc na syna w pewnym momencie chwycił jego kota i rzucił nim w okno. Zwierzę odbiło się od szyby i spadło na podłogę. Wtedy oprawca zrobił to jeszcze raz. Następnie złapał ważący kilka kilogramów drapak i przygniótł nim bezbronne zwierzę do podłogi. Tak mocno, że zmiażdżył mu kręgi szyjne. Zwierzę przestało chodzić, doznało tachykaradii i straciło wzrok. Wszystko to stało się na oczach dziesięciolatka.
Dobiegające z mieszkania hałasy zaniepokoiły sąsiadów, którzy wyszli na korytarz i zaczęli stukać do drzwi. Nikt im nie otwierał, więc postanowili je wyważyć. Na miejscu zastali przestraszone dziecko, poturbowanego kota i pijanego mężczyznę. Wezwali policję. Mundurowi zatrzymali mężczyznę do wytrzeźwienia. Badanie wykazało, że miał 3 promile.
Kotem zajęli się inspektorzy Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Kokos kilka tygodni spędził w puławskiej lecznicy weterynaryjnej. Przebywał także w specjalizującej się w leczeniu problemów neurologicznych przychodni w Warszawie. Dzięki zastosowanej terapii, założeniu kołnierza usztywniającego odcinki szyjny oraz podawanym lekom, zwierzę po pewnym czasie zaczęło odzyskiwać apetyt i stawać na łapach. Za leczenie zapłaciły inspektorki TOZ-u, korzystając ze środków zebranych w trakcie założonej przez nie internetowej zbiórki. Na leczenie Kokosa w ciągu miesiąca udało się im zebrać ponad 4,8 tys. zł.
– Widać było, że bardzo chce żyć. Dzisiaj kot ma się już o wiele lepiej, chodzi, a nawet częściowo odzyskał wzrok, chociaż problemy z ostrym widzeniem pewnie będzie miał już do końca życia – mówi nam jedna z inspektorek, która uczestniczyła w zeszłorocznej interwencji.
Puławska prokuratura postawiła podejrzanemu zarzuty znęcania się nad synem i jego kotem, w tym złamanie ustawy o ochronie zwierząt. Proces zakończył się przed kilkoma dniami. W czwartek SR w Puławach uznał 40-letniego Damiana G. za winnego i skazał go na 8 miesięcy więzienia, zapłatę 2 tysięcy złotych na rzecz Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami oraz 3-letni zakaz posiadania wszelkich zwierząt.
Miłośnicy zwierząt nie kryją, że to więcej, niż się spodziewali.
– Uznajemy to za ważny precedens, bo dotychczas bardzo rzadko w takich sprawach zapadały wyroki bezwzględnego pozbawienia wolności. Niech to będzie przestroga dla innych i sygnał świadczący o tym, że dla ludzi krzywdzących zwierzęta nie ma pobłażania – mówi Klaudia Bernat z puławskiego TOZ-u. – Moim zdaniem, jeśli ktoś jest w stanie zrobić krzywdę zwierzęciu, to samo może zrobić człowiekowi.
Wyrok nie jest prawomocny.