Żółte zbocza wąwozu na Kalinowszczyźnie są smutnym dowodem na to, ile w praktyce potrafią być warte w Lublinie zarządzenia o standardach pielęgnacji miejskiej zieleni, równie mądre, co nieistotne. W tej sprawie były dla urzędu mniej ważne od niepohamowanego harmonogramu koszenia.
W Lublinie dbałość o zieleń zbyt często wygląda lepiej na papierze niż na ulicach. Łatwo coś posadzić, zapozować wśród liści do zdjęć i rozesłać mediom. A jeszcze łatwiej jest potem o tym zapomnieć, zamiast otoczyć pielęgnacją.
Nad szukaniem przykładów nie trzeba się głowić. Dostarczają ich sami mieszkańcy. Ot, choćby skwerek między blokami przy ul. Szwoleżerów, gdzie na zlecenie miasta założono estetyczne klomby. Tego lata zmyślne klomby utonęły w powodzi chwastów. „Odgruzowano” je dopiero wtedy, gdy prasa pokazała palcem problem. Bo jak nie ma palca, to nie ma problemu.
Dowodzą tego też Aleje Racławickie oraz ul. Lipowa. Ileż to było zapewnień, że projekt przebudowy tych ulic chroni zieleń w maksymalnym stopniu i że w tej sprawie zrobiono wszystko, co możliwe. Okazało się to nieprawdą, gdy ludzie wyszli na ulicę i stanęli na drodze ogrodniczych maszyn. Niemożliwe stało się możliwe, mieszkańcy wywalczyli happy end.
A dąb przy Berylowej? Ten, który miał paść ofiarą wycinki pod budowę chodnika, co skwapliwie wygumkowano z mapki rozesłanej mediom. Gdy media zajrzały do projektu i opisały, co wygumkowano, gdy mieszkańcy wstawili się za dębem, to się okazało, że jednak można bez wycinki. A pod drzewem można było nawet zrobić wodprzepuszczalną nawierzchnię.
Ale czy na tym ma polegać Lublin, żeby w nim ciągle coś „wywalczać”? Czy troska o roślinność naprawdę jest rolą dziennikarzy, aktywistów i protestujących mieszkańców, czy jednak opłacanych z ich podatków fachowych urzędników od zieleni?
Nie jestem fachowcem, zieleń mam tylko doniczkową, ale rośnie dobrze. To pewnie przez dziwaczną sztuczkę: zamiast stawiać pod doniczką zarządzenie o standardach, po prostu podlewam kwiatki. Może to niefachowe, ale działa. Polecam.
Już w poniedziałek zobaczymy kolejną zieleń na papierze, barwne wizualizacje. Na poniedziałek prezydent zaprasza mieszkańców do wąwozu na Czechowie, by rozmawiać o koncepcji urządzenia tutaj parku. Jeżeli mogę, sugerowałbym też odwiedzić wąwóz na Kalinowszczyźnie, stanąć na tle żółtych zboczy i próbować bronić przed kamerą tego, co się tutaj stało. Będzie trudno.