Nie ma konkretnej strategii czy planu, jak powinniśmy działać w związku ze zbliżającą się kolejną falą. Słyszymy, że będzie ona mniej dotkliwa, że szpitale nie będą tak przepełnione. – mówi dr n.med. Renata Florek-Szymańska, chirurg z Lublina i członkini Ogólnopolskiego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego Pracowników Ochrony Zdrowia.
11 września medycy wyjdą na ulicę. Na protest do Warszawy z całej Polski przyjadą przedstawiciele większości zawodów medycznych. Dlaczego?
Bo rząd nas konsekwentnie ignoruje. Nakłady na ochronę zdrowia wcale nie zostały zwiększone, nie jesteśmy przygotowani na czwartą falę epidemii, brakuje też odpowiedniej polityki promocyjnej i motywującej jeśli chodzi o szczepienia przeciwko COVID-19. Powrót i dostęp do leczenia niecovidowych pacjentów też nie wygląda, tak jak powinien. W przypadku lekarzy, resort zdrowia konsekwentnie wprowadza opinię publiczną w błąd twierdząc, że prowadzi negocjacje z naszym środowiskiem. Tymczasem takich rozmów nie prowadzi ani z Naczelną Izbą Lekarką, ani Ogólnopolskim Związkiem Zawodowym Lekarzy, ani z Porozumieniem Rezydentów czy Porozumieniem Chirurgów „Skalpel”. A to te organizacje reprezentują nasza grupę zawodową.
Co to znaczy, że nie jesteśmy przygotowani na czwartą falę epidemii?
Nie ma konkretnej strategii czy planu, jak powinniśmy działać w związku ze zbliżającą się kolejną falą. Słyszymy, że będzie ona mniej dotkliwa, że szpitale nie będą tak przepełnione. Tymczasem ani medycy, ani społeczeństwo, nie wiedzą jak to będzie wyglądać w praktyce. Nie ma też pewności, że faktycznie nie grozi nam kolejny kryzys. Nie wiadomo czy rząd wyciągnął jakieś wnioski z drugiej lub trzeciej fali i czy wprowadził lub wprowadzi jakieś zmiany, które usprawnią system. O tym się nie mówi. Skończy się na tym, że znowu część lekarzy zostanie oddelegowana do pracy przy covidowych pacjentach w swoich szpitalach lub zostaną przeniesieni do innych. Brakuje konkretnych i stałych rozwiązań, a nie wiadomo przecież, jak długo jeszcze będziemy się zmagać z epidemią. To również istotne w kontekście kiepskich, jak dotąd, wyników szczepień przeciwko COVID-19. Bardzo dużo osób jest zaszczepionych, ale z drugiej strony jest bardzo dużo przeciwników. Z kolei badania populacyjne udowodniły, że ozdrowieńcy po przechorowaniu COVID-19 mają odporność co najmniej taką samą jak zaszczepieni pełną dawką. Należy to uwzględnić w polityce szczepień.
Popiera pani obowiązek szczepień, np. w grupie medyków?
Faktem jest, że w naszej grupie zawodowej też są osoby niezaszczepione, ale problemu na pewno nie rozwiąże jakikolwiek przymus. Może to przynieść skutek wręcz odwrotny w oczach opinii publicznej, tym bardziej, że rząd nie wspiera lekarzy, jako autorytetów. „Twarzą” szczepień nie powinien być minister zdrowia Adam Niedzielski, a właśnie medycy. To sprawia, że wielu ludzi nie ma zaufania do lekarzy i niestety do wiedzy medycznej. Rząd nie zareagował w porę na działania antyszczepionkowców. To, jaką siłę zyskał w Polsce ten ruch jest wynikiem m.in. tych zaniedbań. Dopiero teraz, kiedy mamy już „pożar” i ich działania są coraz bardziej agresywne, rząd wziął się za walkę z przeciwnikami szczepień.
Jak będzie wyglądał wrześniowy protest?
Oprócz manifestacji zaplanowanej na 11 września, prawdopodobnie dojdzie do kolejnych protestów, już bardziej lokalnych.