We wtorek rano w Niedrzwicy Dużej było zimno i padał deszcz. Dzieci i rodzice czekali na zewnątrz na otwarcie nowego skrzydła szkoły. Czekali na oficjalnych gości, którzy dotarli z półgodzinnym poślizgiem. – Koronawirusa może nie będzie, ale dzieci będą przeziębione – irytowali się rodzice.
To była wojewódzka inauguracja roku szkolnego. O godz. 9 miały rozpocząć się uroczystości przed nowym skrzydłem Szkoły Podstawowej im. Bohaterów 7. Kołobrzeskiego Pułku Piechoty. Kwadrans wcześniej na placu przed szkołą oczekiwało już wielu uczniów i rodziców.
– Cieszę się, że wracam do szkoły. Zdalne nauczanie nie było łatwe. Były lekcje online, ale to nie to samo – mówiła Oliwka, uczennica klasy VI.
– Średnio się cieszę. Jakby było mniej zachorowań, to chętnie bym szedł do szkoły, a tak się boję, że przyniosę koronawirusa do domu – przyznawał szóstoklasista Bartek.
Ale pracownicy szkoły mają nadzieję, że ten rok szkolny uda się przeprowadzić bez większych problemów. – Otwieramy nowe skrzydło szkoły, w którym uczyć będą się uczniowie klas 4-8. W starej części pozostają dzieci młodsze. Będzie więc większy dystans. Każda klasa będzie uczyła się w oddzielnej klasopracowni. Stosować będziemy wszystkie procedury sanitarne – podkreśla Andrzej Pastuszak, dyrektor szkoły.
Pacjent zero
W marcu tego roku, kiedy okazało się, że tzw. pacjent zero w woj. lubelskim jest członkiem bliskiej rodziny pracownika szkoły, a potem cała chora rodzina trafiła do szpitala, zdecydowano o zamknięciu wszystkich placówek edukacyjnych na terenie gminy. Czy teraz może dojść do podobnej sytuacji?
– Strach pozostaje, ale mamy nadzieję, że tym razem uda nam się ustrzec przed koronawirusem. Mamy przecież lepsze warunki lokalowe – podkreśla Renata Szymańska, wicedyrektor szkoły. – Naszym zadaniem jest pilnowanie przestrzegania procedur.
Dzieci na deszczu
Choroby boją się też rodzice uczniów szkoły w Niedrzwicy Dużej. Ale w ich przypadku nie chodzi jednak o zakażenie koronawirusem. Na rozpoczęcie inauguracji roku szkolnego dzieci czekały wczoraj na dworze do godz. 9.30. Był zimno i padał deszcz. Gdy na miejsce dojechali zaproszeni goście, stanęli pod specjalnie rozłożonym namiotem. Dzieci mokły słuchając przemówień, czekając na złożenie kwiatów pod pomnikiem patrona szkoły oraz na uroczyste przecięcie wstęgi. Potem uczniowie i goście ruszyli do szkoły. Rodzice zostali na zewnątrz.
– To absurd – denerwowała się jedna z oczekujących mam. – Godzina na deszczu to jutro połowa szkoły będzie chora.
– Jak nic się przeziębią – wtórowała kobieta, która przyszła z dwójką wnuków. – Niektórzy już nosami siąkali. Nowa szkoła bardzo ważna rzecz, ale nie powinno być trzymania dzieci na takiej zimnicy. Można to było jakoś inaczej zorganizować.
Dzieci i rodzice czekali pół godziny w chłodzie i deszczu na przyjazd oficjalnej delegacji, m.in. z wojewodą i kurator oświaty.