"Nigdy więcej 2008!” - takie hasło dominowało na wyziębionym do minus 9 stopni Celsjusza nowojorskim Times Square w Nowym Jorku, sylwestrowej scenie numer jeden na świecie, na której pojawiło się około miliona ludzi.
Czegoś takiego w Ameryce nie było od dawna. Minionego właśnie, 2008 roku nikt nie żałuje i nawet dobrze nie wspomina. Emerytowany wykładowca socjologii, William Miller (rocznik: 1926) mówi, że za jego życia podobnie powszechne negatywne uczucia pamięta w odniesieniu do roku 1945, kiedy wszyscy przeklinali zakończoną wojnę, potem kiedy w 1975 r. wszyscy przeklinali wojnę wietnamską i ostatnio 2000 rok, kiedy większość Amerykanów wieszczyła swemu krajowi katastrofę z powodu "wygranej” George'a W.Busha.
"Finał tej prezydentury, znaczonej tyleż niepotrzebnymi, co nieskutecznymi wojnami, kryzysem ekonomicznym i aferami oraz bolesnym obniżeniem poziomu życia na zawsze będzie się już kojarzył z mizerią 2008 roku.” - dodaje.
Burmistrz Nowego Jorku, Michael Bloomberg miał zapewne pełną świadomość nastrojów zapraszając do roli celebrujących nadejście Nowego Roku, Hillary i Billa Clintonów. W odróżnieniu od dwóch kadencji Busha, uznawanych za najgorsze w historii USA od zakończenia II wojny, dwie kadencje Clinotna uważne są na najlepsze.
Clintonowie zgodnie z tradycją, dokonali uruchomienia odliczania ostatnich 60 sekund starego roku, naciskając wraz z burmistrzem kryształowy "guzik” wielkości talerza do zupy. To wyemitowało sygnał radiowy do sterownika na dachu wieżowca Time Square One, a ten zwolnił ruch słynnej kryształowej kuli o wadze 5391,25 kilogramów, skompnowanej z 2668 kryształów firmy Waterford i 32256 diod świetlnych Philips Luxeon Rebel pozwalających razem świecić paletą ponad 16 milionów barw, która miała do pokonania 20, 74 metra.
Ostatnie dziesięć sekund tłum odliczał na głos. Potem na specjalnym wyświetlaczu pojawiła się kompozycja cyfr: 2009 i wtedy na niebie pojawiły się fajerwerki, a z dachów posypały tony konfetti.
Tysiące zakochanych powiedziało sobie zaręczynowe "tak”. Kwadrans po północy plac zaczął pustoszeć - ku radości kilkunastu tysięcy policjantów, dowodzonych przez szafa NYPD Raya Kelly, którzy dokładnie obstawili cała okolicę.
Byli przygotowaniu na wszystko, w tym ataki terrorystów-samobójców, uderzenie bronia radioaktywną i atak z powietrza.
Tradycyjnie też cała okolica Times Square została prewncyjnie zamknięta już o 14:00, co spowodowało ogromne utrudnienia w ruchu samochodowym na Manhattanie. Oczekującym na zimnie na powitanie Nowego Roku, czas umilali swymi produlcjami artyści tacy jak Lionel Richie , Taylor Swift, Jonas Brothers, Ludacris, Parachute czy USO.
Wielką pomocą w przetrwaniu było... pociąganie z papierowych torebek kryjących stosownie do nich dopasowane butelki z zawartością. Oficjalnie w żadnym wypadku nie może to być alkohol, ale nie zdarza się, aby policjantów to kiedykolwiek interesowało, jeżeli posiadacz torebki nie rozrabia.
Po imprezie na Times Square ludzie zapełnili okoliczne bary, puby i restauracje.
Cytując polskiego klasyka, cały Nowy Jork i cała Ameryka powiedziała tej nocy
odchodzącemu rokowi 2008: "Spieprzaj dziadu!”. Gromko i z nadzieją w głosie.
Ameryka potrzebuje w 2009 roku nadziei i na nią zasługuje. Jak nigdy...