Odnaleziono ciała dwóch białoruskich pilotów, którzy zginęli dziś w katastrofie myśliwca Su-27 na Air Show w Radomiu. Według nieoficjalnych informacji, tuż przed katastrofą dostali z wieży kontrolnej komunikat, że powinni się katapultować. Uznali jednak, że są zbyt blisko obserwujących pokazy ludzi.
- Białoruscy piloci posiadali około 20 lat stażu lotniczego i powyżej 2000 godzin praktyki lotniczej na wskazanym modelu samolotu – czytamy w komunikacie zamieszczonym na stronie internetowej białoruskiej ambasady. Ambasada potwierdziła, że zbadaniem przyczyn katastrofy zajmie się komisja złożona z polskich i białoruskich ekspertów.
Międzynarodowe Pokazy Lotnicze Air Show 2009 w Radomiu rozpoczęły się w sobotę. Pierwszego dnia plany organizatorów pokrzyżowała pogoda. Pokazy wojskowych samolotów miały być atrakcją niedzieli.
Film z miejsca katastrofy Su-27 nakręcony przez naocznego świadka, zanim na miejsce dotarły służby ratunkowe
Dlaczego piloci się nie katapultowali?
- Niewykluczone, że pilot tego samolotu celowo skierował go na pole poza publiczność, żeby nie doszło do olbrzymiej tragedii - mówił były pilot mjr Michał Fiszer. - I być może to spowodowało, że miał zbyt małą wysokość na katapultowanie się - dodaje.
Błąd człowieka?
- Sprawa jest jasna: był to błąd człowieka - mówił bezpośrednio po katastrofie Tomasz Szulc, ekspert ds. wojskowych. Na podstawie nagrań wideo ekspert ocenił, że "nie było tam widać żadnych oznak stanów nienormalnych, taki jak awaria silnika czy problemy ze sterowaniem".
- Wiele wskazuje na to, że jeden bądź kilka drobnych błędów w czasie wiązanki figur doprowadziło do tego, że ten samolot był zbyt nisko, kiedy wychodził z kolejnej figury - dodał ekspert.
Jego zdaniem, rozbity samolot SU-27 "jest rewelacyjny i zalicza się do najlepszych myśliwców na świecie. - Jest szalenie zwrotny i nadzwyczaj posłuszny pilotowi".
Zdaniem Piotra Abraszka z miesięcznika "Nowa Technika Wojskowa", pilot zbyt nisko wykonywał akrobację i wyprowadzając z niej maszynę, utracił siłę nośną.
- Prawdopodobnie za nisko wprowadził samolot do figury. Przy wykonywaniu pętli potrzeba określonej wysokości, nie można zanadto ścieśnić pętli, ponieważ powoduje to utratę siły nośnej - powiedział Abraszek.
Innego zdania byli goście programu "24 godziny" w TVN24 - Zbigniew Janas i generał Gromosław Czempiński, prezes Aeroklubu Warszawskiego.
Według nich, tuż przed katastrofą widać było, że coś niedobrego dzieje się z silnikiem.
- W takich sytuacjach silniki słychać bardzo wyraźnie. One robią straszy huk. Tutaj tego nie było - powiedział Janas.
- Ja również skłaniałbym się ku takiej tezie -przytaknął Czempiński.
Samolot zassał ptaki?
- Samolot mógł w krytycznym momencie, kiedy potrzebny jest ciąg, zassać do jednego silnika lub do obu ptaki - sugeruje z kolei wydawca miesięcznika "Raport" Wojciech Łuczak.