Ten dzień zapamiętamy na całe życie – mówią lublinianie, którzy wzięli udział w uroczystościach beatyfikacyjnych Jana Pawła II w Rzymie.
– Atmosferę, która w sobotę i niedzielę panowała na ulicach Rzymu można określić jednym słowem: radość – mówi Margerita Kukier z Lublina, która z rodziną pojechała do Watykanu. – Całe miasto było pełne ludzi. Włosi, Hiszpanie zatrzymywali nas i gratulowali wielkiego rodaka, to było bardzo budujące – dodaje.
Uroczystość rozpoczęła się o godzinie 10. Jednak żeby dostać się na plac św. Piotra pielgrzymi koczowali przez całą noc na pobliskich uliczkach.
– W sobotę wieczorem wyproszono nas z placu św. Piotra i wróciliśmy tam w niedzielę o 5 rano – wspomina pani Margerita.
– Był ogromny tłok, wiele osób mdlało, ciągle było słychać karetki – opowiada Ewa Wilczyńska, która pojechała z pielgrzymką z parafii św. Józefa w Świdniku. – Ale trzeba przyznać, że służby włoskie świetnie poradziły sobie z zabezpieczeniem tak ogromnego wydarzenia – dodaje.
Z chwilą ogłoszenia przez Benedykta XVI Jana Pawła II błogosławionym i odsłonięcia jego portretu na fasadzie bazyliki świętego Piotra – zdjęcia wykonanego przez polskiego fotografa Grzegorza Gałązkę – wzruszenie było największe.
– Wszyscy mieli łzy w oczach – przyznaje Ewa Klan z Lublina. – Tego, co czuliśmy podczas mszy beatyfikacyjnej, nie da się porównać z jakimkolwiek innym wydarzeniem.
W homilii wygłoszonej prawie w całości po włosku Benedykt XVI powiedział: – Już sześć lat minęło od dnia, w którym zebraliśmy się na tym Placu, aby celebrować pogrzeb papieża Jana Pawła II. Ból utraty był głęboki, ale jeszcze większe było poczucie jakiejś ogromnej łaski, która otaczała Rzym i cały świat: łaski, która była owocem całego życia mojego ukochanego poprzednika, a szczególnie jego świadectwa w cierpieniu. Już tamtego dnia czuliśmy unosząca się woń świętości, a Lud Boży na różne sposoby okazywał swoją cześć dla Jana Pawła II.
– My kochamy Jana Pawła II, bo to nasz polski papież, jednak nie sądziłem, że inne narody tak go cenią – zauważa Eugeniusz Stępień, który poleciał do Włoch z grupą zorganizowaną przez lubelską kurię. – Nigdy nie uczestniczyłem w wydarzeniu, które skupiło ludzi ze wszystkich kontynentów. Zapamiętam to na całe życie.
Nie wszyscy mogli pojechać do Rzymu. Mieszkańcy Lublina wspólnie oglądali transmisję uroczystości na telebimach w parafii Św. Rodziny, w miejscu gdzie papież odprawił mszę św. w 1987 roku.
– Wspomnienia powracają. Byłem w straży porządkowej, gdy papież tu był. Ten kościół dopiero powstawał. Pamiętam, jak Jan Paweł II podszedł do proboszcza, wziął go za ramię i powiedział” "Buduj synu, buduj” – mówi Henryk Siedlecki.
– Byłam wtedy 15-letnią dziewczyną, przyjechałam ze wsi oddalonej 120 km od Lublina. Na piechotę trzeba było przejść całe miasto. Pamiętam, że tu było pole, siedziałam na ziemi. Kurz, upał, a potem burza. I wtedy przyjechał papież, najważniejszy człowiek w Kościele – wspomina Karolina Tchórzewska.