Jest porozumienie szefów eurolandu z bankami ws. redukcji długu Grecji, który ma się zmniejszyć o 100 mld euro, z obecnych 350 mld euro.
"W negocjacjach z bankami przedstawiliśmy naszą ofertę bez obaw i to była nasza ostatnia oferta. Teraz udział prywatnego sektora będzie większy i znacznie szerszy" – podsumowała wyniki szczytu kanclerz Niemiec Angela Merkel.
Prezydent Francji Nicolas Sarkozy potwierdził, że w wyniku porozumienia grecki dług zmaleje o około 100 mld euro, dzięki pogodzeniu się banków ze stratami w wysokości 50 proc. greckich obligacji.
"Walka z kryzysem będzie trwała"
"Chcemy doprowadzić Grecję na taką ścieżkę, by do 2020 obniżyła swój dług publiczny do 120 proc. PKB (z obecnych 162 proc. - PAP)" - powiedział przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy na konferencji prasowej po szczycie. Szef Komisji Europejskiej Jose Barroso przestrzegł, że walka z kryzysem strefy euro będzie trwała, a postanowienia szczytu będą dopracowywane. Do końca roku ma być zakończona rewizja drugiego pakietu pomocowego dla Grecji uzgodnionego w lipcu. "To jest maraton, a nie sprint" - powiedział Barroso.
Restrukturyzacja greckiego długu była ostatnim trudnym punktem obrad przywódców eurolandu. W ostatniej fazie negocjacje toczyły się już nie tylko między przywódcami, ale między strefą euro i przedstawicielami sektora bankowego, a dokładnie Charlesem Dallarą, dyrektorem zrzeszającego banki Instytutu Finansów Międzynarodowych (IIF). By osiągnąć porozumienie, w negocjacje z bankami osobiście włączyli się Merkel, Sarkozy a także dyrektor generalna Międzynarodowego Funduszu Walutowego(MFW)Christine Lagarde.
Naciski Niemiec
Na tak duże, bo 50 procentowe, straty dla inwestorów naciskały Niemcy, największa gospodarka w eurolandzie. Merkel już w środę w Bundestagu zapowiadała, że chce, by grecki dług został zredukowany do 120 proc. PKB w 2020 roku. O potrzebie minimum 50 proc. strat sektora prywatnego mówił też raport o spłacalności greckiego długu, jaki przygotowali eksperci tzw. trojki, czyli Europejskiego Banku Centralnego, MFW i Komisji Europejskiej.
Van Rompuy poinformował, że osiągnięto też polityczne porozumienie w sprawie "zwielokrotnienia" mocy funduszu ratunkowego strefy euro (EFSF), głównego narzędzia, jakim dysponuje euroland by próbować powstrzymywać rozszerzenie się kryzysu greckiego na inne kraje. Obecnie EFSF ma zdolność pożyczkową na poziomie 440 mld euro.
"EFSF będzie miał zdolność interweniowania w wysokości około biliona euro" - poinformował Van Rompuy.
Zgodnie z decyzją szczytu eurolandu, "zwielokrotnienie" EFSF odbędzie się na zasadzie tzw. lewarowania, czyli bez zwiększania kwoty gwarancji ze strony państw-udziałowców funduszu (to był warunek Niemiec).
Jak poinformował Van Rompuy, ma się to dokonać dwoma metodami. Po pierwsze, EFSF ma mieć prawo do ubezpieczania części strat inwestorów na obligacjach zagrożonych krajów strefy euro. Po drugie, EFSF ma być wsparty nowym instrumentem finansowym, który mógłby przyciągać kapitał z rynków (inwestorzy tacy jak Chiny, państwowe fundusze inwestycyjne znad Zatoki Perskiej czy inwestorzy prywatni). Ponieważ nie wiadomo, jak duże będzie zaangażowanie inwestorów z krajów wschodzących, trudno przesądzić o ostatecznej wysokości wzmocnionego EFSF - wskazywały źródła dyplomatyczne.
Paryż już przed szczytem zrezygnował z postulatu, by Europejski Bank Centralny (EBC) zaangażował się we wzmocnienie EFSF, na co kategorycznie nie zgadzały się Niemcy przywiązane do niezależności banku. Francja, jak oceniają obserwatorzy ustąpiła Niemcom, bo to francuskie banki były najbardziej zagrożone w razie braku porozumienia. Mają one nie tylko największą część greckiego długu, ale też pożyczały pieniądze samym greckim bankom. Ponadto stanowisko negocjacyjne Francji zostało bardzo osłabione przez groźbę obniżenia ratingu wiarygodności kredytowej.
O zachowaniu niezależności EBC zapewniał po szczycie Van Rompuy. Ale zastrzegł, że dopóki nie wejdzie w życie reforma EFSF, EBC - jeśli sam uzna to za słuszne - może kontynuować skup obligacji zagrożonych krajów eurolandu na rynku wtórnym.
Polskie banki bez dodatkowych kapitałów?
Wcześniej w środę, gdy w Brukseli na szczycie byli przywódcy całej UE, uzgodniono też zasady rekapitalizacji kluczowych banków w UE, podwyższając z 5 do 9 proc. tzw. wskaźnik kapitałowy - niezbędny do spełnienia przez banki, by sprostały nowym, bardziej rygorystycznym testom. W ocenie Europejskiego Urzędu Nadzoru Bankowego (EBA) unijne banki potrzebują dokapitalizowania rzędu 106,4 mld euro. Wśród krajów, których banki potrzebują dokapitalizowania, EBA nie wymienia Polski. Najwięcej dodatkowych kapitałów potrzebują banki w Grecji, Hiszpanii, a także we Włoszech.
"Do zakończenia rekapitalizacji banki powinny ograniczyć wypłatę premii i dywidend" - zaapelowali szefowie Rady Europejskiej i Komisji Europejskiej.
Wyrazili też zadowolenie z przedstawionych podczas szczytu przez włoskiego premiera Silnio Berlusconiego sposobów redukcji długu. "Włochy zobowiązały się do osiągnięcia zrównoważonego budżetu do 2013 roku" - powiedział Van Rompuy. A Barroso sprecyzował, że oceną włoskiego planu reform oraz nadzorem jego wdrażania zajmie się Komisja Europejska.
Obaj politycy podkreślali znaczenie lepszego zarządzania gospodarczego w strefie euro. Do marca ma być sfinalizowany raport o ograniczonej zmianie traktatu UE w tym celu.