Awaria techniczna samolotu? Złe wyposażenie lotniska? Błąd pilota? Fatalna pogoda? Nie ustają spekulacje na temat przyczyn rozbicia się prezydenckiego Tu-154M. Jak ta sprawa zostanie wyjaśniona, co sprawdzą eksperci, które informacje będą decydujące – o tym nasz specjalny raport.
Prace są rozłożone na trzy części. Pierwsza grupa ekspertów pracuje na miejscu katastrofy w Smoleńsku, druga w Moskwie, przy identyfikacji zwłok. Trzecia – przy odtwarzaniu rejestratorów znalezionych na miejscu zdarzenia, tzw. "czarnych skrzynek” i analizie szczątków wraku samolotu.
Sam obszar katastrofy został podzielony na kilkanaście stref, które są sukcesywnie przeczesywane w poszukiwaniu wszelkich śladów.
– Liczy się każdy, nawet najdrobniejszy szczegół – podkreśla płk Ryszard Michałowski z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Skrzynki prawdy
Zdaniem ekspertów, kluczowe dla wyjaśnienia tej sprawy będą zapisy z tzw. "czarnych skrzynek”, które – wbrew nazwie – nie są czarne (są jaskrawo-pomarańczowe, żeby łatwiej je odszukać wśród szczątków samolotu).
To rejestratory parametrów lotu i zmian tych parametrów – tzn. wysokości, kursu, prędkości, również pracy silników. Ale także rejestratory rozmów załogi z kontrolą obszaru powietrznego, jak również załogi między sobą.
Wojciech Łuczak, wydawca miesięcznika wojskowego "Raport” tłumaczy, że w "czarnej skrzynce” informacje są zapisywane na nośnikach pamięci, np. magnetycznych. – Jeśli można je odczytać, to na pewno można dowiedzieć się, jak pilot manewrował, jak zachowywała się załoga – wyjaśnia. – Moim zdaniem, kluczowe będą rejestratory rozmów: kto podjął ostateczną decyzję o lądowaniu w tak trudnych warunkach.
Podobnie mówi Michał Fiszer, były pilot wojskowy z miesięcznika "Lotnictwo”. Jak podkreśla, "czarne skrzynki” zawierają materiały bezcenne dla wyjaśnienia przyczyn katastrofy. – Rejestrują parametry pracy różnych urządzeń, położenie samolotu, tor lotu – mówi Fiszer. – Aczkolwiek to nie jest tak, że na końcu odczytu danych można usłyszeć: przyczyną wypadku było....
Rozmowy ocalały
Na miejscu katastrofy odnaleziono trzy "czarne skrzynki”, które były w prezydenckim samolocie. Dwie z nich zostały przewiezione do Moskwy, do Komitetu Lotnictwa.
– Ich stan techniczny pozwala na przeprowadzenie szczegółowego odczytu i analizy całej informacji o locie i pracy wyposażenia samolotu – zapowiadał na początku tygodnia – wicepremier Rosji Siergiej Iwanow. Trzecia ma być badana w Polsce, bo została skonstruowana przez polskich specjalistów.
Już wiadomo, że udało się odzyskać zapisy wszystkich rozmów po angielsku (obowiązkowym języku w lotnictwie), rosyjsku i polsku. Dzięki nim dowiemy się, o czym rozmawiali piloci tuż przed katastrofą oraz o tym, czy ktoś coś do nich mówił w kokpicie maszyny.
Ze wstępnych odczytów ma wynikać, że piloci nie zgłaszali żadnych problemów z samolotem, a komunikacja z wieżą kontrolną odbywała się w języku angielskim i rosyjskim. Wstępny odczyt miał też potwierdzić, że maszyna była sprawna.
To nie usterka?
Awaria samolotu była jedną z trzech hipotez śledczych przyjętych przez rosyjskich prokuratorów. Pozostały dwie: błąd człowieka lub zła pogoda. Polscy specjaliści zauważają z kolei, że na lotnisku w Smoleńsku nie ma przyrządów do nawigacji w trudnych warunkach.
Na 10 minut przed lądowaniem wieża kontrolna poinformowała załogę, że jest gęsta mgła. Zasugerowała, żeby Polacy lecieli na lotnisko w Mińsku lub Moskwie. Zgodnie z przepisami dowódca samolotu sam podejmuje decyzję, czy lądować. Nie musi jej z nikim konsultować – nawet jeśli na pokładzie jest głowa państwa czy dowódca wojsk lotniczych. Czy było tak w tym przypadku, nie wiadomo.
Według Tomasza Hypkiego, eksperta lotniczego i wydawcy magazynu "Skrzydlata Polska”, analiza zgromadzonych materiałów może potrwać kilka dni i jeśli nie będzie komplikacji, to po kilku tygodniach powinniśmy mieć w miarę pełny obraz tego, co się wydarzyło. – Jeśli pojawią się wątpliwości, to może to potrwać miesiące albo lata – dodaje.
Kolejne pytania
Co ważne, nie wszystkie parametry są rejestrowane przez "czarną skrzynkę”. Dlatego czasem rejestratory nie pozwalają odpowiedzieć na pytanie, dlaczego pilot czy samolot zachował się w określony sposób.
– Z informacji przekazanych przez Rosjan wynika, ze samolot zszedł ze ścieżki podejścia do lotniska dużo niżej, niż wynikało to z procedury. Nikt nie wie, dlaczego to zrobił – zauważa Tomasz Hypki.
– Jeżeli okaże się, że utracił ciąg silników, a pilot mógł sobie z tego nie zdawać sprawy, to dowiemy się o tym z rejestratorów. Jeżeli piloci byli skoncentrowani na wypatrywaniu pasa startowego, bo chcieli jak najszybciej zejść poniżej powierzchni chmur i wejść w obszar widzialność, to mogli nie zwracać uwagi na wskazania przyrządów. Ale to tylko hipotezy.
– Na obecnym etapie śledztwa nie ma danych, z których wynikałoby, że na pilotów prezydenckiego samolotu, który rozbił się w trakcie lądowania koło Smoleńska, była wywierana presja – poinformował prokurator generalny Andrzej Seremet.
Jak dodał, w tym zakresie będą jednak analizowane "czarne skrzynki” z rozbitego Tu-154. Zaznaczył, że eksperci będą próbować wychwycić tło rozmów z kabiny i przedziału pasażerskiego, tak by ustalić "czy padały jakieś sugestie wobec pilotów”.
Tak łatwo oskarżać
Główna załoga samolotu (pierwszy pilot kpt. Arkadiusz Protasiuk, drugi pilot mjr Robert Karol Grzywna, nawigator por. Artur Ziętek i chor. Andrzej Michalak) ukończyła Wyższą Szkołą Oficerską Sił Powietrznych w Dęblinie.
W dęblińskiej szkole na temat katastrofy nikt nie chce rozmawiać. Nieoficjalnie oficerowie przestrzegają przed wczesnym ferowaniem wyroków. – Nikt odpowiedzialny na razie nic na ten temat nie powie – mówi jeden z nich. – Dziś łatwo kogoś oskarżyć. Ale warto sobie przypomnieć sprawę ppłk Marka Miłosza. Poczekajmy na ocenę specjalistów.
Ppłk Marek Miłosz – pilot śmigłowca, który w 2003 r. awaryjnie lądował z premierem Leszkiem Millerem na pokładzie, dopiero w marcu tego roku został uniewinniony. Był oskarżony o nieumyślne spowodowanie wypadku oraz o umyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy. Sąd uznał, że żadnego błędu nie popełnił.
– Mam żal do prokuratury za ten ponad sześcioletni proces. Oczywiście można powiedzieć, że oni to robią z urzędu, ale nie trzeba było tak obstawać przy tym oskarżeniu – mówił ppłk Marek Miłosz dziennikarzom po ogłoszeniu wyroku.
Poczekajmy…
– Bardzo łatwo zrzucić na kogoś winę – podkreśla dr inż. pil. Jarosław Kozuba, szef Ośrodka Kształcenia Lotniczego PWSZ w Chełmie. – Ale te wszystkie wypowiedzi ludzi, którzy już dziś mówią o przyczynach sobotniej katastrofy, są przedwczesne.
– Przez szacunek dla tych, którzy byli w samolocie, dla rodzin zmarłych, poczekajmy na efekty prac komisji – dodaje Kozuba. – Komisja musi zbadać całość tego zdarzenia i dopiero wtedy je ocenić. A emocje nie powinny tu ogrywać roli. (PAP)
Wyjaśnianie krok po kroku
* Dochodzenie w sprawie każdej katastrofy lotniczej rozpoczyna się od dokładnego udokumentowania miejsca zdarzenia - fotograficznego oraz filmowego oraz sporządzenia planów sytuacyjnych.
* Następnie przeprowadza się pierwsze oględziny wraku maszyny oraz szuka się pokładowego rejestratora danych lotu ("czarnej skrzynki”) – jednej lub, jeśli były, kilku.
* Jednocześnie dokumentuje się inne dane mające potencjalnie wpływ na zdarzenie (warunki pogodowe, anomalie meteorologiczne, zeznania personelu lotniczego i świadków wypadku).
* Po sporządzeniu wstępnej dokumentacji zdarzenia, śledczy przystępują do szczegółowych oględzin wraku samolotu oraz jego elementów, w tym celu zbierane są wszelkie elementy samolotu i przewożone w bezpieczne miejsce.
* Pracę rozpoczyna też zespół analizujący zapisy pokładowego rejestratora danych.
* Dopiero informacje o zachowaniu załogi w krytycznych momentach przed katastrofą (rozmowy pilotów), w połączeniu z danymi o parametrach lotu, stanie urządzeń i systemów pokładowych pochodzącymi z rejestratora oraz danymi meteorologicznymi pozwalają na wysnuwanie pierwszych wniosków na temat przyczyn wypadków.
* Bywa że dochodzenie wymaga dokładnego zbadania wraku samolotu. Wtedy pracę rozpoczynają zespoły inżynierów lotniczych, specjalistów w zakresie budowy samolotów, aerodynamiki, nawigacji, elektroniki, technologii materiałowej.
* Czasami niezbędna jest też konsultacja specjalistów z zakresu medycyny lotniczej.
* Dopiero po dokładnej analizie jest sporządzany raport końcowy.
Oni lecieli
* Pierwszym pilotem był kpt. pil. Arkadiusz Protasiuk - urodzony w 1974 roku (wylatał 3521 godzin)
* Drugi pilot - mjr Robert Karol Grzywna - miał 36 lat (miał wylatane 1939 godzin)
* Nawigatorem pokładowym był urodzony w 1978 roku porucznik Artur Ziętek (wylatał 1069 lotu)
* Na pokładzie był również urodzony w 1973 r. chorąży Andrzej Michalak (miał wylatane 329 godzin)
Katastrofa samolotu prezydenta w Smoleńsku - pełna lista ofiar (MSZ)
Smoleńsk: Katastrofa samolotu Tu 154. Prezydent Lech Kaczyński był na pokładzie. Nikt nie przeżył