- Jesteśmy przygotowani i zabezpieczeni. Tam, gdzie jest tak potrzeba, tam działamy – zapewnia Piotr Rudzki, rzecznik Lotniska Chopina w Warszawie. Lotniskowe służby medyczne wchodzą na pokłady lądujących w Warszawie samolotów i sprawdzają temperaturę pasażerów i załogi. Ale tylko tych, które przylatują z Chin, Korei Południowej i Włoch.
- Warszawskie lotnisko wygląda zupełnie inaczej niż duże azjatyckie porty lotnicze. Nikt u nikogo nie sprawdza temperatury, nie ma żadnych komunikatów, gdzie się można zgłosić, jeśli ma się wątpliwości, co do swojego stanu zdrowia, praktycznie nikt nie nosi masek – takie obserwacje mają wracający do kraju Polacy, którzy dzielą się swoimi spostrzeżeniami m.in. na podróżniczych forach internetowych.
Dokładnie takie same spostrzeżenia miała nasze dziennikarka, która w poniedziałek przyleciała do Warszawy lotem bezpośrednim z Delhi.
– W Indiach informacje o koronawirusie zajmują większą część codziennych wydań gazet, są plakaty na ulicach, a ci co gazet nie czytają, pocztą pantoflową przekazują sobie informacje, że koronawirusa do kraju przywieźli Europejczycy. W najgorszej sytuacji są Włosi, którym od kilku dni nie są wynajmowane pokoje w hotelach. Inni biali przy meldowaniu się w hotelach (tych dużych) są badani przez lekarzy, czy nie mają podwyższonej temperatury – opowiada. – Może stąd moje zdziwienie, że na Okęciu życie płynie tak, jakby żadnego niebezpieczeństwa nie było. Jedyne tablice informacyjne, jakie zauważyłam po wyjściu z samolotu dotyczyły zakazu wwozu produktów pochodzenia zwierzęcego spoza terenu UE i o naborze kandydatów do pracy w Straży Granicznej.
- Kontrole są prowadzone, ale nie na wszystkich kierunkach. Jedynie na tych wyznaczonych przez Głównego Inspektora Sanitarnego, czyli w samolotach z Włoch, Korei Południowej i Chin – mówi Piotr Rudzki z Lotniska Chopina. – Nasi medycy wchodzą na pokład takich samolotów i sprawdzają temperaturę każdego pasażera i członka załogi pokładowej. Wszyscy są też proszeni o wypełnienie kart identyfikacyjnych. Pytają też załogę, czy nie zaobserwowali niepokojących objawów chorobowych u któregoś z pasażerów. Gdyby był pasażer kaszlący i prychający na innym kierunku, i załoga samolotu by nam to zgłosiła, to do takiego samolotu też wchodzimy – tłumaczy. I dodaje: - Nie ma wskazań GIS, by takie działania prowadzić we wszystkich samolotach.
Rudzki przypomina też, że na korytarzach Okęcia są szare telefony oznaczone zielonym krzyżykiem, gdzie można uzyskać bezpośrednie darmowe połączenie z lotniskowym punktem medycznym i ambulatorium. Mieści się ono w dalszej strefie, by „powietrze się nie mieszało”. – Jesteśmy dużym międzynarodowym portem lotniczym, więc mamy zespoły medyczne, ambulatorium i specjalne karetki. Jesteśmy gotowi i zabezpieczeni. Gdzie jest taka potrzeba, tam działamy – zapewnia rzecznik Okęcia.