Ice Queen Killer, czyli „zimna królowa-zabójczyni” - tak irlandzkie media tytułują pochodzącą z Lubelszczyzny 30-letnią Martę Herdę, która odsiaduje dożywocie w tamtejszym więzieniu o zaostrzonym rygorze. Rodzina walczy, by udowodnić, że kobieta nie zabiła z premedytacją swojego kolegi z pracy, a jedynie spowodowała tragiczny w skutkach wypadek. Na złożenie ostatniego już możliwego odwołania w jej sprawie pozostał niewiele ponad tydzień
Marta wyjechała do Irlandii dziesięć lat temu. Jak podają brytyjskie media wcześniej mieszkała w Lublinie. Pracowała jako kelnerka w Arclow na południu kraju. Jednym z jej kolegów z pracy był 31-letni Węgier, Csaba. Mężczyzna miał zakochać się w Polce, ale ona nie odwzajemniała jego uczuć. Węgier tego jednak nie zauważał. Jak relacjonowała Polka, był zazdrosny i zaborczy. Żaliła się znajomym, że obserwował jej okna z ulicy. Nigdy nie zgłosiła tego jednak na policję. Wolała go unikać.
Ale 26 marca 2013 roku Marta zadzwoniła do Csaba. W rozmowach z rodziną i przyjaciółmi przyznała potem, że bała się o jego zdrowie i to, że z jej powodu może zrobić sobie krzywdę. Gdy chwilę potem przejeżdżała obok jego domu, mężczyzna podbiegł do auta prosząc, by zabrała go, bo ma jej coś do powiedzenia. Z relacji kobiety wynika, że w aucie zaczął krzyczeć. Kobieta straciła panowanie nad kierownicą. Samochód uderzył w barierki i wpadł do rzeki. W wodzie kobieta straciła przytomność. Ocknęła się na falochronie 200 metrów dalej. Mężczyzna utonął. Jego ciało znaleziono na pobliskiej plaży.
Irlandzcy śledczy uznali, że nie był to jednak wypadek, tylko zabójstwo z premedytacją, za które tamtejszy kodeks przewiduje dożywocie. I taki wyrok zapadł. Ława przysięgłych w procesie poszlakowym przychyliła się do opinii prokuratora twierdzącego, że Herda posłużyła się samochodem jak narzędziem do zabijania. Wiedziała – jak ustalili śledczy – że Csaba nie umie pływać. W samochodzie mimo panującego w tym dniu zimna jej okno było otwarte.
– Ciężko było mi tego słuchać. Dużo rzeczy się w ogóle nie zgadza. Wiem, że człowiek zginął, ale żeby mi morderstwo dać... ja się z tym nigdy nie zgodzę – mówiła Marta Herda w reportażu TVN „Uwaga”. I dodała: – To nie jest sprawiedliwe.
Także rodzina kwestionuje ustalenia śledczych. Uważa, że oskarżenie mogło też zapoczątkować zeznanie Polki, która powiedziała śledczym po angielsku, że „wjechała do wody”. Uznano to nie jako stwierdzenie powodu tragedii, ale celowości działania. Pierwsze przesłuchania prowadzono bez tłumacza oraz adwokata.
– To jest dramat. Jakieś nieporozumienie – mówiła w programie „Uwaga” matka lublinianki. – Dziecko wyjeżdża, żeby się dorobić, żeby coś mieć, coś osiągnąć. Wyjechała jako młoda dziewczyna, a teraz tak.
W ubiegłym tygodniu irlandzki sąd apelacyjny podtrzymał wyrok dożywotniego pozbawienia wolności. Rodzina Marty Herdy ma tydzień, żeby złożyć odwołanie do Irlandzkiego Sądu Najwyższego. Szykuje też pisma do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
Herda nigdy nie przyznała się do winy.