Sprawa Mohameda Mereha, terrorysty Al Kaidy, który w Tuluzie i okolicy zabił najpierw trzech żołnierzy dywizji spadochronowej, a potem rabina i troje dzieci, nie schodzi z czołówek prasy francuskiej. Mohamed Benalel Merah, ojciec zbrodniarza, zapowiedział, że wytoczy proces przeciwko państwu francuskiemu o... zabicie syna.
Wejście antyterrorystów poprzedziło użycie gazu usypiającego, co radykalnie osłabiło opór bandytów. Mimo tego, prócz 40 terrorystów, śmierć poniosło także 129 zakładników.
Kwestionowano wtedy m.in. stężenie użytego gazu, po którym wiele osób "usnęło” na zawsze oraz fakt, że szturmowcy "nie brali jeńców” strzelając do uśpionych terrorystów. Generalnie jednak akcję uznano za sukces, bowiem ponad 750 ludzi ocalało, a zaminowany teatr nie wyleciał w powietrze, co mogłoby nieść o wiele więcej ofiar.
Dlaczego francuski RAID nie zdecydował się na użycie gazu przeciwko Mohamedowi Marahowi, który był w budynku sam, pozostaje tajemnicą.
Będzie to zapewne kluczowa kwestia w procesie jego ojca przeciwko Francji. Nie trudno sobie wyobrazić, że będzie to spektakl propagandowy służący terroryzmowi muzułmańskiemu na całym świecie, a Benalel Merah będzie miał zapewne najlepszych i najdroższych prawników.
Co ciekawe, okazujący dziś taką skalę uczuć ojciec zbrodniarza z Tuluzy, nie utrzymywał ze swą rodziną kontaktów od chwili separacji w 1994 roku. Wielu uważa, że otrzymał to tego aktualnie jakąś silną "inspirację”.
Tak czy inaczej, swoją nieudolną akcją, Francja wykreowała sobie problem, który łatwo było przewidzieć.