- Z dostępnych informacji i danych z naszej stacji meteorologicznej w centrum Lublina wynika, że faktycznie była to najcieplejsza zima co najmniej od 1951 roku, czyli od kiedy rozpoczęto tam pomiary. Rozmowa z dr Krzysztofem Bartoszkiem z Katedry Hydrologii i Klimatologii UMCS
- W tym tygodniu pożegnamy astronomiczną zimę. Ta meteorologiczna już się skończyła i według powszechnej opinii była rekordowo ciepła. To prawda?
- Mogę się z tym zgodzić. Z dostępnych informacji i danych z naszej stacji meteorologicznej w centrum Lublina wynika, że faktycznie była to najcieplejsza zima co najmniej od 1951 roku, czyli od kiedy rozpoczęto tam pomiary. Również według pomiarów ze stacji należącej do IMGW-PIB we Włodawie, średnia temperatura od 1 grudnia ubiegłego roku do końca lutego wyniosła +2,2 stopnie Celsjusza i była o 4,7 stopnia wyższa od przeciętnej, ustalonej na podstawie danych z lat 1951-2010. Mamy tu do czynienia z wyraźną dodatnią anomalią temperatury, która zaznaczyła się też w innych rejonach kraju. To samo dotyczy występowania pokrywy śnieżnej. Na kilkunastu stacjach, w większości z zachodniej Polski, nie było ani jednego dnia z pokrywą śnieżną. Była to tam pierwsza taka bezśnieżna zima przynajmniej od 70 lat. Także w naszym regionie pod tym względem wyraźnie się wyróżniała, bo opady śniegu występowały incydentalnie. Pokrywa śnieżna przez dłuższy czas występowała jedynie w rejonach górskich.
- To się dało przewidzieć?
- W przypadku pogody możemy prognozować z zadowalającym skutkiem 4-5 dni do przodu. Im dłuższego okresu dotyczy prognoza, tym bardziej jest niepewna. Jednakże modele numeryczne należące do Europejskiego Centrum Prognoz Średnioterminowych (ECMWF) jesienią sugerowały wystąpienie bardzo ciepłej i mało śnieżnej zimy w Europie Środkowej i to się sprawdziło.
- Dlaczego ta zima była tak ciepła?
- Nie możemy tu mówić wyłącznie o globalnym ociepleniu i wpływie działalności człowieka, chociaż od około trzech dekad widzimy zauważalny trend rosnący temperatury powietrza. Ale w kontekście na przykład minionej zimy jest to tylko tło, gdyż istotne znaczenie ma charakter cyrkulacji atmosferycznej. Tej zimy nie mieliśmy ani jednego dnia z masami powietrza kontynentalnego napływającymi z kierunku wschodniego, a to one wpływają na występowanie dni mroźnych o tej porze roku. Ostatnia z chłodnych zim pojawiła się na przełomie 2009 i 2010 roku i wówczas notowano duży udział napływu powietrza z sektora wschodniego. Teraz dominowały dni z napływem ciepłego powietrza morskiego z zachodu i południowego zachodu, a więc znad Atlantyku.
- A co dalej? Czy po ciepłej zimie będziemy mieli proporcjonalnie ciepłe wiosnę i lato?
- To, że mieliśmy ciepłą zimę nie oznacza stu procentowej pewności, że kolejne pory roku też będą aż tak anomalnie ciepłe. Oczywiście jest duże prawdopodobieństwo, że w najbliższym okresie temperatura będzie wyższa od normy, ale trudno przewidzieć na przykład częstość występowania fal upałów latem. Zwykle jest tak, że po mroźnych i śnieżnych zimach mamy do czynienia z równie chłodną wiosną. Teraz należy się spodziewać, że pierwsza połowa wiosny będzie cieplejsza niż przeciętnie. Pamiętajmy jednak, że w ubiegłym roku, mimo dość ciepłej zimy, w maju nie notowano wyraźnych anomalii dodatnich temperatury powietrza.