150 tysięcy osób na krakowskim Rynku, Błoniach, przy Sanktuarium w Łagiewnikach. I miliony przed telewizorami, oglądający transmisję z Krakowa. Polacy tłumnie żegnali dziś Lecha i Marię Kaczyńskich.
Inni ustawili się w potężnej kolejce po wejściówki. Okazało się, że dodatkowych było jeszcze kilkanaście tysięcy. Upoważniały do wejścia do tzw. strefy "zero” – tuż przed Bazylikę Mariacką.
– Dzisiaj Kraków nie jest tym samym miastem, co wczoraj czy kiedykolwiek indziej. Tu się czuje atmosferę żałoby, smutku, nikt się nie uśmiecha – mówi 16-letnia Karolina, która wraz koleżankami stanęła w ogromnej kolejce do wejścia na Rynek.
Ci, którym nie udało się przedostać przed Bazylikę, nie zrezygnowali z udziału w uroczystościach. Każdy chciał być jak najbliżej, ludzie oblegali Planty i okolice Wawelu.
– To był mój prezydent. Niezależnie od tego, co o Nim myślałem za Jego życia. Uważam, że z tego powodu dziś należy mu się hołd i ostatnie pożegnanie w tym miejscu – podkreśla jeden z przybyłych pod Wawel żałobników.
Kiedy zaczęło się czuwanie przy nich, na telebimach rozstawionych na Rynku można było oglądać… TVN24. To zdenerwowało ludzi, którzy chcieli oglądać transmisję z Bazyliki. Skandowali: "Bazylika, Bazylika”. Kiedy to nie przyniosło rezultatu, krzyczeli: "TVP, TVP”. Telebimy zgasły. Został tylko jeden z programem TVN24. Ludzie skandowali "Jeszcze jeden, jeszcze jeden”. Wyłączono i ten. Tłum: "Dziękujemy, dziękujemy”.
Na Rynku rozległa się modlitwa różańcowa oraz pieśni religijne i patriotyczne śpiewane m.in. z pomocą zespołu ludowego z Żywca.
Przed Wawelem spotykamy grupę górali, w regionalnych strojach. – Jak można tu nie być. Jeździło się na pielgrzymki, więc i w takim wydarzeniu musimy być – mówi pani Aleksandra z Czudca. – To wynika nie tylko z obowiązku, ale też z potrzeby serca.
O godz. 16.15 kondukt żałobny wyruszył z Bazyliki Mariackiej w kierunku Wawelu. – Wszyscy czekamy z niecierpliwością. Stoimy tu od rana, w piekielnym słońcu. Niektórzy są wycieńczeni – mówi pan Jacek z Lublina, który razem z rodziną czekał przy wejściu na Wawel. – Jest tłum ludzi. Wielu ma biało-czerwone flagi.
Konduktowi towarzyszyły okrzyki: "Dziękujemy, dziękujemy!”. Ludzie stojący przy trasie przemarszu śpiewali także Mazurka Dąbrowskiego. A gdy obok nich przejeżdżały trumny z ciałami Pary Prezydenckiej: bili brawo.
Uroczystości pogrzebowe pary prezydenckiej zamościanie oglądali z tak zwanego "szarego sektora”, czyli miejsca przy samej bazylice Mariackiej.
Na Rynku byli też mieszkańcy Białej Podlaskiej, Chełma, Kraśnika i Lublina. – Spodziewałem się większego patosu, smutku, płaczu – mówi pan Dominik z Lublina. – Tymczasem było inaczej. To było godne, bardzo odpowiednie pożegnanie Pary Prezydenckiej.
Tłumy były nie tylko na Rynku i w okolicach Wawelu, ale także na Błoniach i przy Sanktuarium w Łagiewnikach. Tam ludzie zaczęli gromadzić się już od godz. 8. Przynosili ze sobą krzesła, karimaty i termosy, aby cały dzień wspólnie śledzić pożegnanie pary prezydenckiej. Przynosili także flagi z napisem "Solidarność”, transparenty oraz zdjęcia z portretami pary prezydenckiej.
– Gdziekolwiek, ale chcę być – odpowiada pani Krystyna pytana, czy nie wolałaby pojechać na Rynek. – Nie miejsce jest w tej chwili najważniejsze. Tylko to, żeby w takiej chwili być razem.