Młodzież z Horodła wraz z pogranicznikami sprzątała groby polskich żołnierzy na cmentarzu w Bielinie nieopodal Włodzimierza Wołyńskiego. Przed Wszystkimi Świętymi na Ukrainę jedzie coraz więcej Polaków.
Groby muszą być zadbane
O groby dba m.in. środowisko 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej w Chełmie.
– To nie jest samotna wyspa na morzu, tylko jeden z czterech wojskowych cmentarzy na Wołyniu – mówi prezes Jan Markowski.
Pozostałe znajdują się z Rymaczach, Zasmykach i Bindudze. – Muszą być zadbane, bo musimy szanować tych, którzy zginęli za naszą wolność – dodaje Markowski.
W przyszłym roku cmentarze mają być odnawiane.
Krew płynęła potokiem
– Ta ziemia płynie krwią, już ponad 70 krzyży poświęciłem w miejscach, gdzie przed wojną były polskie wioski – powiedział przed modlitwą i zapaleniem zniczy na cmentarzu wojskowym w Bielinie ks. Andrzej Puzon, proboszcz parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Hrubieszowie, który pełnił rolę przewodnika.
I dodaje: – Polacy ginęli w strasznych mękach, niektórych wieszano nawet na różańcu procesyjnym. Przecinani powoli piłami, prosili o kulę. Krew płynęła potokiem...W nieodległym Oktawianie 78 lat temu urodził się Tadeusz Opała.
– Moja ciotka, a więc rodzona siostra mojej mamy, wyszła za Ukraińca i dlatego była pewna, że jej bandyci nic nie zrobią – opowiada Opała, który obecnie mieszka w Hrubieszowie.
Ale w lipcu 1943 roku upowcy przyszli do Kisielówki i nakazali mężowi, by ją zamordował. Odmówił.
– Wtedy złapali ciotkę i na postronku na szyi wyprowadzili z mieszkania – wspomina pan Tadeusz. – Dwóch młodych ukraińskich sąsiadów zabiło ją bagnetem. Długo się męczyła...
Niewiadomo, co stało się z jej mężem. Córkę zabitej Zofii Krzeszowiec odnalazł w latach 50. wujek pana Tadeusza w podwłodzimierskim kołchozie Hobołtowa.
Lekcja patriotyzmu
Młodzi słuchali w milczeniu. – Chcę pomóc sprzątać groby, by w ten sposób uczcić pamięć poległych – mówiła Magdalena Wężyk.
– Bo młodzi ludzie niewiele wiedzą o trudnej historii – to jej koleżanka, Katarzyna Kolenda.
Nauczyciele też. – Jesteśmy za pojednaniem polsko-ukraińskim, dlatego musieliśmy tu przyjechać – mówi Elżbieta Kuczyńska, dyrektor Zespołu Szkół w Horodle, której ojciec pochodzi spod Włodzimierza Wołyńskiego.
Dyrekcja szybko porozumiała się z pogranicznikami. – Jest z nami młodzież z zawiązanej niedawno Harcerskiej Służby Granicznej – informuje kpt. Dariusz Łopocki, komendant placówki SG w Horodle.
Dla pograniczników to był również ważny wyjazd. – Nasza placówka miała zaszczyt przyjąć imię jednego z bohaterów 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK, mjr. Tadeusza Persza, ps. "Głaz” – dopowiada Łopocki.
We Włodzimierzu Wołyńskim spotkaliśmy przedstawicielkę Wspólnoty Polskiej Kultury na Wołyniu.
– Wybieramy się posprzątać groby wojskowe i cywilne na naszym cmentarzu – wyjaśniła Taisa Perun, która pochodzi z mieszanej rodziny: ojciec był Ukraińcem, matka Polką.
Ostatnie porządki
W ostatnią środę ks. Puzon odwiedził z Wołyniakami m.in. groby Polaków w Uściługu, Porycku, Kisielinie, Sielsku i Stężarzycach.
– Chcemy przed 1 listopada pojechać i pozapalać znicze przy polskich krzyżach w drodze do Porycka – mówi Janina Kalinowska, przewodnicząca zamojskiego Stowarzyszenia Upamiętnienia Polaków Pomordowanych na Wołyniu.
Pogranicznicy spodziewają się zwiększenia ruchu granicznego.
– Bo oprócz symboliki tego święta, czyli porządkowania grobów bliskich, kupna zniczy, wiązanek chryzantem, to także okazja do spędzenia czasu w rodzinnym gronie – mówi chor. Karolina Martyniuk-Iwko z Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej w Chełmie.
Polacy są odprawiani przez granicę na podstawie paszportów, od obywateli Ukrainy wymagane są wizy wjazdowe.