Pożar w miejscowości Krasna (gm. Stąporków) wybuchł przed godziną 13. W ogniu zginęły trzyletnie bliźniaczki.
- Z naszych ustaleń wynika, że babcia wyszła do sklepu. Czy była jeszcze gdzie indziej? Jak długo nie było jej w domu? Na te pytania będziemy szukać odpowiedzi – mówi Waldemar Cisowski, zastępca komendanta powiatowego koneckiej policji.
Sklep znajduje się niedaleko od domu 71-latki. Ekspedientka i strażak ochotnik, który także był akurat w sklepie, potwierdzają, że kobieta robiła zakupy. - Wzięła chleb, ciastka i pasztecik. Mówiła, że dzieci są głodne i chcą jeść – relacjonuje pracownia sklepu.
- Nic nie było widać i nagle gwałt – wspomina strażak ochotnik. Mówi ,że podniósł się alarm, ludzie przejeżdżający drogą zauwazyli dym.
Obok domu samochodem przejeżdżało młode małżeństwo. Mężczyzna rzucił się na ratunek i wyniósł z płonącego domu jedną z dziewczynek. Drugą z dziewczynek starał się ratować również strażak ochotnik, który był w sklepie. - Myślałem, że może uda się wejść do środka oknem. Ale tam był żywy ogień – relacjonuje.
Dziewczynką wyniesioną z płonącego domu zajęła się pielęgniarka z oddziału neurologii koneckiego szpitala, mieszkająca kilka domów dalej. Koleżanka zaalarmowała kobietę. Ta przybiegła na miejsce i zaczęła reanimację. Później starania o uratowanie dziecka przejęła załoga karetki.
Oficer dyżurny Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Końskich sygnał o pożarze w Krasnej dostał o godzinie 12.36. - Z informacji wynikało, że w płonącym domu ktoś jest, dlatego na miejsce skierowanych zostało łącznie sześć zastępów. Chodziło o to, żeby dysponować jak największymi siłami – tłumaczy Bogusław Jakóbczyk, dowódca Jednostki Ratowniczo Gaśniczej w Końskich.
Jako pierwsi z zaalarmowanych dotarli strażacy ochotnicy z Krasnej. Ich siedziba znajduje się około 500 metrów od miejsca pożaru. - Z relacji wynika, że gdy przyjechali ogień wydostawał się już z domu na zewnątrz oknami i przez dach. Gdy na miejsce dotarli strażacy z Końskich, w aparatach ochrony dróg oddechowych weszli do domu. Ale nie znaleźli nikogo żywego - uzupełnia Bogusław Jakóbczyk.
Reanimację trzylatki wyniesionej z płonącego domu przerwano po około 40 minutach. Życia dziewczynki nie udało się uratować. Kiedy ogień został już pokonany i trwało dogaszenie ocieplanych sianem ścian, w kuchni strażacy znaleźli ciało drugiej z dziewczynek.
Mieszkańcy miejscowości tłumnie zabrali się, by obserwować prace strażaków. Rozmawiali szeptem. Stali niczym na pogrzebie. - Dom jak dom. Ale stracić dwójkę dzieci.. Jezus kochany – załamywała ręce jedna z sąsiadek. - Idą święta, a tu taka tragedia – dodawała inna.
źródło: Tragiczny, straszny pożar w powiecie koneckim. Nie żyją dwie małe dziewczynki, bliźniaczki!