Prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej Frank Spula znalazł się w dużych opałach. Polonusom nie podoba się jego neutralne stanowisko w sprawie katastrofy smoleńskiej i brak reakcji w sprawie TV Trwam, która nie dostała miejsca na multipleksie cyfrowym.
Nie możemy znieważać członków rządu i dyktować im naszych warunków, oczekując ich współpracy z Kongresem Polonii Amerykańskiej. Nie na tym ona polega. [...]Koncentrujmy się na sprawach bliskich naszej społeczności, czy to wybierając naszych przedstawicieli, dążąc do podniesienia poziomu szkolnictwa, czy uhonorowania naszych bohaterów.
Budujmy wspólnie naszą pozycję w kraju, w którym zdecydowaliśmy się zamieszkać, szanując nasze polskie dziedzictwo. Naszym patriotycznym obowiązkiem jest dbać o wizerunek rozwiniętego, nowoczesnego narodu polskiego oraz silnej, zjednoczonej Polonii. Tylko dzięki temu możemy zdobyć wpływy i szacunek.”
Ludzie, którzy przyszli pod okna biura Spuli byli jednak nieprzejednani. Towarzyszyli im także członkowie rodzin poległych pod Smoleńskiem, zdecydowanie wspierający krytycyzm wobec prezesa KPA i samej organizacji.
Wydaje się, że Kongres Polonii Amerykańskiej może czekać poważny kryzys. Frank Spula, który zastąpił zmarłego Edwarda Moskala, nie spełnił większości wiązanych z nim nadziei. Mimo że o pokolenie młodszy od Moskala i posiadający amerykańskie studia, nie potrafił przyciągnąć do Kongresu polonijnej młodzieży.
Spula ma też we władzach KPA silną opozycję reprezentującą optykę zbliżoną do polskiej prawicy i PiS.
Nie posiadając silnej i wyrazistej osobowości, a także programu, który mógłby zainteresować młodą generację Polaków w USA, Frank Spula prowadził politykę balansowania na cienkiej linie. Pomiędzy zachowaniem stanowiska, a zachowaniem pozycji w Warszawie i rozpoznawalnością, jako lidera polonijnego o jakichś wpływach w Ameryce, a z drugiej strony – jako postaci, z którą Warszawa się liczy. Niestety, okazało się to niemożliwe.
Czarę goryczy przelewa fakt, że Frank Spula, formalnie lider najliczniejszej organizacji Polaków w świecie, nie potrafił za-pobiec odebraniu Senatowi RP funduszy polonijnych i przekazaniu ich do MSZ. Zdaniem polonusów, umożliwi to teraz konsulatom "ręczne sterowanie” Polonią. To dyskredytuje go wśród znacznej części Polonii.
Nie może równocześnie pochwalić się znaczącymi osiągnięciami lobbingowymi na rzecz Polaków w Stanach. By wymienić choćby tylko wieloletnią historię zabiegów o zniesienie wiz do USA.
– Dobrego wyjścia z sytuacji przez Spulę nie widzę – Polonia nie takich liderów potrzebuje – mówi Roman Gąsienica z Chicago. – Nie sprawdził się i to wszystko na ten temat.
W Chicago coraz częściej zdawane są także pytania o... zarobki Franka Spuli jako prezesa Związku Narodowego Polskiego, samopomocowej organizacji ubezpieczeniowo-finansowej.
Każdy szef ZNP, zgodnie z "tradycją” wybierany jest na prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej. Wielu polonusów wierzy, że gaża każdorazowego lidera Polonii jest podobna do zarobków prezydenta USA.