Podjechali z piskiem opon przed drewniany dom przy ul. Gałaja. Na bramie był wprawdzie przycisk dzwonka, ale woleli przestrzelić zamek. Grupa mężczyzn w kominiarkach wbiegła na podwórze.
Groźny, ale spokojny
Sąsiedzi na temat poniedziałkowych wydarzeń rozmawiają niechętnie. Nikt nie zna, albo nie chce znać, przyczyny wizyty mundurowych.
– To nie nasza sprawa – podkreślają. Zgodnie jednak żałują zastrzelonego psa. – Rzeczywiście, to był amstaff i mógł wyglądać niebezpiecznie. Mogła ich też zmylić tabliczka na bramie, żeby uważać na groźnego psa. Ale niekoniecznie trzeba od razu strzelać ostrą amunicją.
Nikt nie wie, dlaczego policjanci przyjechali i dokąd zabrali zatrzymanego. – Wcześniej parę razy wozili wnuka na komendę, ale szybko wypuszczali – dodają sąsiedzi.
Ciągle wszystko tajne
W środę Krzysztof Hajdas z biura prasowego KGP powiedział, że komunikat na ten temat będzie najwcześniej w czwartek. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy, że "pokazówkę” na Gałaja urządziła ekipa CBŚ z Wrocławia. Działała na zlecenie tamtejszej prokuratury apelacyjnej.
– Rzeczywiście, prowadzimy śledztwo w sprawie zorganizowanej grupy przestępczej, która działała na terenie całego kraju. Zajmowała się produkcją i rozprowadzaniem środków odurzających, zwłaszcza amfetaminy. Pojawia się tam również wątek suwalski – twierdzi Elżbieta Czerepak, rzecznik wrocławskiej prokuratury.