Plantatorzy z powiatu kraśnickiego są zaniepokojeni. Obawiają się załamania runku malin i dramatycznej obniżki cen skupu. Dlaczego? W całej Polsce przybywa tzw. wielkopowierzchniowych upraw malin. To skutek obowiązujących od zeszłego roku pokaźnych unijnych dopłat do upraw ekologicznych owoców miękkich.
– Bardzo dużo takich upraw pojawiło się w Wielkopolsce. Doszły do mnie też informacje, że również rolnicy w gminie Godziszów mają już takie uprawy. Maliny sadzone są tak, żeby można było zbierać owoce przy pomocy kombajnu, na bardzo dużych areałach – mówi Andrzej Maj, dyrektor Biura Powiatowego Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Kraśniku.
Specjaliści i plantatorzy martwią się, że taka sytuacja może zupełnie popsuć rynek owoców miękkich. A przecież powiat kraśnicki jest potentatem w ich produkcji.
– Prawie w każdym gospodarstwie są maliny. W większości nie są to wielkie uprawy, najwyżej kilkudziesięcioarowe. Dla tych rolników najważniejsza jest wysoka cena skupu a nie dopłaty. A jeśli będzie przybywać gospodarstw wielkopowierzchniowych, to spowoduje to znaczny spadek cen. Wówczas dla tych mniejszych plantatorów uprawy staną się już nieopłacalne – mówi Marian Rychter, prezes Spółdzielni Ogrodniczej w Bobach.
Ale jeśli okaże się, że wielkopowierzchniowych upraw przybyło za dużo, Unia może zmienić zasady dopłat.
– Źle się dzieje, że nie panujemy nad ilością nasadzeń. Teraz rolnicy korzystają na sprzedaży sadzonek, ale niedługo może to w nich uderzyć. Unia precyzyjnie określa dla każdego kraju areał na dane owoce. Wielkoobszarowe gospodarstwa mogą temu zagrozić, a Unia może zmniejszyć wówczas dopłaty – dodaje Andrzej Maj.