Jedno miasto, jeden szpital powiatowy i likwidowana porodówka. Dzisiaj do Kraśnika przyjechali dwaj kandydaci na urząd prezydenta RP – Robert Biedroń i Władysław Kosiniak-Kamysz aby bronić tutejszego Oddziału Ginekologiczno-Położniczo-Noworodkowego. I stał się "cud".
– My jesteśmy mieszkankami Kraśnika. Przepraszam za moje wzruszenie, ale to te panie uratowały moje dziecko – drżącym głosem i ze łzami w oczach zaczęła swoją wypowiedź Magdalena Łyczek. Kraśniczanka razem z położnymi ze szpitala powiatowego w Kraśniku i politykami uczestniczyła w piątek w konferencji prasowej Roberta Biedronia, kandydata Lewicy na prezydenta RP jak też walczącego o ten urząd Władysława Kosiniaka-Kamysza, prezesa Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Spotkanie polityków z dziennikarzami miało związek z ostatnią decyzją Rady Powiatu w Kraśniku, która głosami radnych Prawa i Sprawiedliwości i Platformy Obywatelskiej zdecydowała o likwidacji kraśnickiej porodówki.
– Mój głos nie jest tylko głosem położnej, jest głosem kobiety mieszkającej w powiecie kraśnickim i mieście Kraśniku – zaznaczyła Dorota Rozumska, położna z SP ZOZ w Kraśniku. – Jestem bardzo zaniepokojona tym co się dzieje z naszym szpitalem, ale też tym co dzieje się teraz w Polsce. Zamknięcie porodówki jest tłumaczone jej nierentownością. Trudno powiedzieć czy rzeczywiście tak jest, bo nie jest to takie oczywiste. Można zrobić wiele by tę sytuację zmienić, żeby rodziło się u nas więcej dzieci. I podkreśliła: Każde z tych żyć, które uratowałyśmy jest więcej warte niż cały dług szpitala.
Robert Biedroń apelował do pozostałych kandydatów by również poprali działania mieszkańców i położnych i podobnie jak on bronili oddziału przed likwidacją. – Oczekuję przede wszystkim, że do Kraśnika przyjedzie prezydent Andrzej Duda i prezydent Rafał Trzaskowski, bo to ich ugrupowania PiS i PO zdecydowały o tym, żeby zamknąć ten oddział. Że przyjadą i przeproszą mieszkańców Kraśnika za to co zrobili. Za cierpienie tych kobiet. Za ich lęk przed utratą pracy. Że przeproszą cały Kraśnik i okolicę za to, że kobiety nie będą miały bezpiecznego miejsca, żeby rodzić, żeby ratować dzieci, żeby planować swoją przyszłość.
W podobnym tonie wypowiadał się drugi kandydat w nadchodzących wyborach prezydenckich Władysław Kosiniak-Kamysz, który również był w piątek w Kraśniku. – Cieszę się, że są tutaj różni kandydaci, bo możemy szukać wspólnych spraw. A taką sprawą jest uratowanie kraśnickiej porodówki w 100-tysięcznym powiecie kraśnickim – podkreślał szef Polskiego Stronnictwa Ludowego. – Zrobimy to. Jestem tego pewien jak będziemy współdziałać uratujemy ten oddział. Pokażmy, że ta decyzja (o likwidacji porodówki-red.) jest wbrew mieszkańcom Kraśnika i powiatu kraśnickiego, ale i okolicznych powiatów. Jest wbrew rodzicom i wbrew ich dzieciom.
Kosiniak-Kamysz zapowiedział, że jeszcze dziś zostanie złożony wniosek w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym "o zaskarżenie decyzji na likwidację oddziału ginekologiczno-położniczego w Kraśniku”.
Nieoczekiwana decyzja władz powiatu kraśnickiego
Tymczasem nieoczekiwanie dziś w Lubelskim Urzędzie Marszałkowskim została zwołana konferencja prasowa z udziałem marszałka Jarosława Stawiarskiego (PiS), starosty kraśnickiego Andrzeja Rolli (PiS) i Piotra Krawca, zastępcy dyrektora SP ZOZ w Kraśniku. Na spotkaniu z dziennikarzami okazało się, że porodówka zostaje.
– Przyjechaliście do Kraśnika uprawiać politykę – zwrócił się do kandydatów na najwyższy urzad w państwie marszałek Stawarski. – Ale chcę was zmartwić. Nie będziecie dalej tego robić. Oddział położniczo-ginekologiczny będzie dalej istniał i funkcjonował w szpitalu w Kraśniku.
Pochodzący z tego miasta polityk PiS obwiniał poprzednie władze powiatu i szpitala z PSL o to, że w mieście rodzi się mało dzieci. – Wam zawdzięczamy dramatyczny spadek porodów w Kraśniku. I to, że na 800 porodów jest ok. 250 do 300. To świadczy o tym, że szpital w Kraśniku stracił markę. Że oddział ginekologiczno-położniczy stracił prestiż – grzmiał Stawiarski.
Ale oddział będzie działać dalej. Od lipca mają pracować w nim nowi lekarze. – Bo to m.in. personel oddziału powodował, że pacjentki "odpływały" z tego szpitala – zaznaczył dr Krawiec. I od razu zastrzegł: Nie mówię, o położnych, bo one są świetne.
Zastępca dyrektora SP ZOZ liczy, że z częściowo zmienionym zespołem, w ciągu kolejnych miesięcy liczba porodów wzrośnie. – Nie rozwiązuje to jednak problemów finansowych – zaznaczył dr Krawiec.
Rozwiązaniem jest przeniesienie oddziału z dotychczasowego budynku przy al. Niepodległości do głównej siedziby szpitala przy ul. Chopina, oddalonej o ok. 5 km.