Przykra niespodzianka spotkała podróżnych wybierających się porannym pociągiem z Rzeszowa przez Kraśnik do Lublina. Szynobus był tak przepełniony, że pasażerowie nie mieli szans, by wejść do pojazdu. Tak wyglądał kurs z godz. 8.56.
Drzwi ledwo się domknęły, a część pasażerów z Kraśnika została na peronie. Następny pociąg miał odjechać dopiero za trzy godziny.
– Nie dość, że spóźniłam się do pracy prawie dwie godziny to za podróż busem zapłaciłam dwa razy więcej – skarży się Czytelniczka.
Co na to kolejarze? – W tym okresie podróżnych jest więcej, niż zwykle – stwierdza Jan Marszałek z Podkarpackiego Zakładu Przewozów Regionalnych w Rzeszowie. – Nie zawsze uda się przewidzieć, które składy trzeba będzie wzmocnić, a nie mamy tylu szynobusów, żeby powiększyć każdy skład.
Z relacji naszej Czytelniczki wynika, że wśród pozostawionych na lodzie pasażerów byli też tacy, którzy chcieli przesiąść się w Lublinie do innego pociągu. – Tym, którzy utracili skomunikowanie zwraca się należność za bilet na całą trasę. Każda reklamacja, która do nas trafi będzie rozpatrywana indywidualnie – zapewnia Marszałek.