Radni opozycji są oburzeni. Z powodu błędu urzędników trzeba będzie jeszcze raz przeprowadzić procedurę powiększania miasta.
Jego zdenerwowanie wywołała informacja, że procedura powiększenia miasta musi być powtórzona, bo urzędnicy nie uwzględnili w planie dwóch maleńkich działek.
Sprawa wyszła na jaw dopiero w Warszawie. W Ministerstwie Spraw Wewnętrznych znaleźli dwie działki, których urzędnicy w Kraśniku nie dostrzegli. Przez ten błąd trzeba powtarzać całą procedurę powiększenia miasta.
- Przecież ta procedura trwała trzy miesiące, a teraz trzeba będzie od nowa prowadzić negocjacje z gminą. To świadczy o szalenie niechlujnym przygotowywaniu dokumentów. Nie musimy się ciągle wstydzić i kompromitować - ciągnął dalej Misiak.
Jacek Dul, zastępca burmistrza Kraśnika, bronił swoich podwładnych.
- Skandal to niestosowne stwierdzenie. Nie mieliśmy żadnego doświadczenia w przygotowywaniu tych wniosków i nie wiedzieliśmy, że kwestia tych działek to może być jakieś uchybienie.
- Wznowienie procedury konsultacyjnej nie jest chlubą dla urzędników, którzy te dokumenty przygotowywali. Czasami dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane - komentował Tadeusz Członka, przewodniczący Rady Miasta z SLD.
Kraśnicki magistrat znalazł współwinnych całego zamieszania.
- Konsultowaliśmy przebieg granic z Wydziałem Geodezji Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego. Polegaliśmy na ich doświadczeniu i z nimi tę kwestię uzgadnialiśmy, więc ta odpowiedzialność rozkłada się po połowie. W Lublinie powinni nam przecież na etapie uzgadniania zwrócić na to uwagę, nie robiliśmy tego samodzielnie. Mamy zresztą to na papierze - mówi burmistrz Dul.