Z transparentami i okrzykami: „Nie jesteś sama” wspierali Jadwigę Kmieć jej znajomi i przyjaciele. Mieszkanka Kraśnika walczy w sądzie z Michałem S., szefem biura posła Kazimierza Chomy, synem marszałka województwa lubelskiego. Chodzi o wpisy na Facebooku. – Ja nie jestem żadnym śmieciem – powiedziała kraśniczanka płacząc. – Zostałam mocno skrzywdzona.
Sprawa dotyczy wpisów, które ukazały się na profilu Michała S., który kieruje biurem posła Kazimierza Chomy z Kraśnika. Prywatnie jest synem marszałka województwa lubelskiego. Autor opisał osobę, która w trakcie kampanii prezydenckiej miała zniszczyć banery wyborcze Andrzeja Dudy. Padły takie określenia jak: „Jadwiga Śmieć”, „Pani Śmieć”, „kodofilka najbardziej zagorzała z tego terenu”, „nienawidzi PiS”. I choć nazwisko kobiety nie zostało podane, to określony był wiek, a także adres opisywanej mieszkanki miasta.
Wtorek godz. 10. W pobliżu Sądu Rejonowego w Kraśniku gromadzą się ludzie. To znajomi i przyjaciele Jadwigi Kmieć, z którymi m.in. uczestniczyła w ulicznych demonstracjach w obronie praworządności i wolnych sądów. Teraz osoby skupione wokół lubelskiego KOD-u, Wolni Obywatele Zamość i Obywatele RP Lublin, nie tylko z Lublina i Zamościa, ale też i Warszawy przyjechali by dodać jej otuchy. Wśród nich m.in. Mateusz Kijowski, były lider Komitetu Obrony Demokracji.
– To jest nasza przyjaciółka. Jeśli potrzebuje wsparcia to my zawsze z nią jesteśmy. Od 6 lat wspieramy praworządność i mam nadzieję, że kiedyś to się uda, że wrócimy do praworządnego państwa. Że wszystko będzie na swoim miejscu – podkreślała Katarzyna Sikora.
– Takie internetowe wpisy są bardzo niebezpieczne. Nie może być tak, że prominentni politycy, obojętnie z której strony, dają przyzwolenie na hejt, na ataki słowne i fizyczne. Już przykład nienawiści mieliśmy na Marszu Równości, na który małżeństwo przyniosło bombę – zaznaczyła Aneta Świrydo (Obywatele RP z Lublina), kolejna z osób, które z transparentami przyszły pod sąd w Kraśniku. – Osoba zaatakowana czuje się zagrożona, nie wie czy za chwilę nikt jej nie napadnie. Pani Jadwiga mówiła, że ma poczucie stałego zagrożenia. Żyje we własnym mieście, we własnym domu a czuje się zaszczuwana. Dlatego też absolutnie nie może być przyzwolenia na jakąkolwiek przemoc, czy to fizyczną czy w internecie.
Dzisiaj w kraśnickim sądzie odbyło się posiedzenie pojednawcze w sprawie oskarżonego Michała S. Do porozumienia nie doszło.
– Sąd wyznaczył normalną rozprawę, bo nie zgodziłam się na ugodę. Takie są procedury. Rozprawa będzie 31 sierpnia – relacjonowała po wyjściu z sądu Jadwiga Kmieć (dziennikarze nie mogli wejść do środka ze względu na to, że było to posiedzenie, a nie rozprawa - red.). – Oskarżony z pełnomocnikiem mówili coś o jakiejś propozycji. Sąd zapytał mnie czy się zgadzam na ugodę. Odpowiedziałem, że się nie zgadzam – opisywała przebieg posiedzenia Jadwiga Kmieć.
– Moja 44-letnia praca została zbrukana. Ja nie jestem śmieciem. Pracuję od 18 roku życia. Pokazałam się z jak najlepszej strony w tutejszym społeczeństwie, a niestety zostałam mocno skrzywdzona – mówiła płacząc Jadwiga Kmieć. – Widzę, że niektórzy ludzie mnie unikają. Nie chcą ze mną rozmawiać. Jest mi bardzo przykro, bo może niektórzy rzeczywiście uwierzyli w te słowa.
Ale są też inni. – Ci, którzy mnie dobrze znają, mają ze mną bezpośredni kontakt, to wiedzą kim jestem. A pozostali? Wiadomo jak się kreuje opinie. Hejtu niestety jest więcej – mówiła rozżalona kobieta.
– Nie poddawaj się. Mów swoim głosem – zareagowali na te słowa znajomi kraśniczanki. – Jesteś twardą kobietą. Dasz radę – wtórowali.
– W internecie to nie były tylko dwa wpisy. Rok wcześniej poseł Kazimierz Choma także pisał na mój temat. Sprawa też będzie w sądzie – dodała mieszkanka Kraśnika.
Michał S. wyszedł z sądu kilkadziesiąt minut później, kiedy przed budynkiuem nie było już manifestantów. Nie chciał z nami rozmawiać.
– Pozostawiam to bez komentarza – uciął. Wcześniej twierdził, że jest niewinny.