Starosta kraśnicki zaprzecza, jakoby jego podwładni byli zmuszani do wyjazdu na organizowany przez Prawo i Sprawiedliwość w Warszawie protest przeciwko zmianom w mediach publicznych. Takie informacje upublicznił jeden z opozycyjnych radnych.
Chodzi o „Protest Wolnych Polaków”, który ma odbyć się przed Sejmem 11 stycznia o godz. 16. Do udziału w wydarzeniu zachęcają politycy PiS z całego kraju, także z województwa lubelskiego. W biurach posłów tej partii można zapisywać się na bezpłatny wyjazd do stolicy.
W czwartek internetowy wpis w tej sprawie zamieścił Andrzej Maj, radny powiatowy Polskiego Stronnictwa Ludowego z Kraśnika i były starosta. Wspomniał w nim o „niepokojących sygnałach”, jakie dotarły do niego od pracowników kraśnickiego starostwa.
- Według moich rozmówców urzędnicy starostwa oraz podległych mu jednostek mają otrzymywać od swoich przełożonych, związanych z PiS, polecenia służbowe dotyczące udziału w tym wydarzeniu – napisał Maj. Obecnego starostę zapytał o to, czy rzeczywiście zmuszał swoich podwładnych do udziału w wyjeździe do Warszawy.
Starosta Paweł Kudrel te informacje nazywa „nieprawdziwymi”. – Pracownicy Starostwa Powiatowego w Kraśniku jak również jednostek organizacyjnych powiatu nie otrzymali polecenia służbowego wyjazdu na organizowany 11 stycznia br. „Marsz Wolnych Polaków” do Warszawy – pisze w wydanym oświadczeniu (pisownia oryginalna).
Kudrel przywołuje artykuł Konstytucji mówiący o tym, że każdemu zapewnia się wolność organizowania pokojowych zgromadzeń i uczestnictwa w nich. – W zwiazku z powyższym Zarząd Powiatu (…) nie mogą nakazać bądź zabronić udziału w pokojowych zgromadzeniach pracownikom – dodaje starosta. I domaga się od radnego sprostowania nieprawdziwych jego zdaniem informacji.
- Nie zamierzam niczego prostować, bo nie bardzo mam co – mówi w rozmowie z Dziennikiem Andrzej Maj. I dodaje, że zamieszczając swój wpis opierał się na informacjach, jakie dotarły do niego od urzędników. – Mam maile w tej sprawie. To było kilka sygnałów od ludzi, którzy podpisali się imieniem i nazwiskiem, ale nie chcę upubliczniać ich danych. Prosili, żeby coś zrobić, bo są przyciskani, żeby jechać na tę manifestację. Zdają sobie sprawę, że to polityczne wydarzenie i nie chcą w tym uczestniczyć – podsumowuje radny.