– Żeby nie zostać postrzelony musiałem uciekać z lasu. I tak miałem dużo szczęścia, że spotkałem myśliwych. Gdybym był kilkaset metrów dalej to nawet nie wiedziałbym, że grozi mi niebezpieczeństwo – opowiada Krzysztof Bielak, który znalazł się w samym środku zbiorowego polowania w Skierbieszowskim Parku Krajobrazowym.
W niedzielę Krzysztof Bielak wybrał się na spacer do lasu w okolicach Małochwieja Małego (gm. Izbica).
– W pewnej chwili zobaczyłem traktor wiozący w przyczepce ludzi ubranych w kamizelki odblaskowe. Potem spotkałem myśliwego. Powiedzieliśmy sobie „dzień dobry” i mężczyzna poszedł dalej nic nie mówiąc. Dopiero kiedy zobaczyłem rozstawionych wzdłuż drogi myśliwych podszedłem do nich i spytałem co się dzieje. Okazało się, że zaraz zacznie się polowanie. Spytałem, czy zdążę wyjść z lasu. Odpowiedział, że nie wie, bo nieco dalej polują też inni myśliwi.
Myśliwy doradził wyjście na pole. Bielak zrobił to i nagrał krótką relację, która opublikował w internecie.
– Mówię spokojnym tonem, ale byłem wtedy naprawdę przerażony. Teren nie był oznakowany, a ja znalazłem się w środku polowania. Mogłem zostać ranny. Takie rzeczy się przecież zdarzają. Po publikacji nagrania odezwało się do mnie wiele osób, które znalazły się w podobnym niebezpieczeństwie – relacjonuje pan Krzysztof. – To absurdalna sytuacja. Ludzie powinni być ostrzegani przed wejściem na teren polowań – dodaje.
Co na ten temat mówi prawo?
– Koła łowieckie organizujące polowania zbiorowe informują o nich gminę. Tak było też w tym przypadku – mówi Henryk Studnicki, przewodniczący Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Zamościu. – Nie ma natomiast przepisów, które nakazywałyby nam oznakowanie terenu. Ten przypadek też dowodzi, że nie ma takiej potrzeby. Spacerowicz spotkał przecież myśliwego i dowiedział się, jak ma się zachować. Zresztą nic złego nie mogło się stać. Myśliwi to ludzie po przeszkoleniu. Wiedzą w jakiej sytuacji mogą oddać strzał. Biorą pełną odpowiedzialność za swoje zachowanie.
Inaczej sprawę widzą pracownicy parków krajobrazowych.
– Myśliwi nie mają obowiązku informowania nas o polowaniach odbywających się na terenie parków – przyznaje Małgorzata Deneka, kierownik Zespołu Lubelskich Parków Krajobrazowych ośrodek zamiejscowy w Chełmie, któremu podlega Skierbieszowski Park Krajobrazowy. – Sytuacje takie jak ta, udowadniają jednak, że warto byłoby się zastanowić nad zmianą prawa. Skoro zapraszamy turystów do spacerów po parkach to powinniśmy także móc informować ich o potencjalnym niebezpieczeństwie.
Sprawa zaniepokoiła też wójta gminy Izbica. – Kiedy otrzymujemy informacje o terminie polowań to przekazujemy je sołtysom pobliskich miejscowości. Publikujemy je także na tablicach ogłoszeń – mówi Jerzy Lewczuk, wójt gminy Izbica. – Jednak, jak pokazuje to ten przypadek, mieszkańcy innych miast nie mają możliwości zapoznania się z takimi ostrzeżeniami. Dlatego żeby uniknąć podobnych sytuacji informacje o polowaniach będziemy publikować także na naszej stronie internetowej. Zastanowimy się także nad wprowadzeniem innych rozwiązań poprawiających bezpieczeństwo mieszkańców i gości – obiecuje.
To nie zwierzę, to człowiek
W październiku podczas polowania w jednym z lasów w Wielkopolsce myśliwi śmiertelnie postrzelili jadącego pobliską drogą rowerzystę. Regularnie dochodzi też do postrzelenia myśliwych przez polujących kolegów. Do takiego wypadku doszło m.in. we wrześniu w Tczewie, w październiku w Lubochni, a w styczniu pod Rawiczem.