Bardzo ważne zwycięstwo Podlasia. Piłkarze Rafała Borysiuka pokonali w sobotę na wyjeździe KS Wiązownica 2:0. A to oznacza, że na cztery kolejki przed zakończeniem sezonu wyprzedzają beniaminka już o dziewięć punktów.
W polskich ligach gole z rzutów wolnych to nie jest chleb powszedni. A tym bardziej dwie takie bramki w jednym meczu. A tak się składa, że właśnie w ten sposób biało-zieloni zaliczyli oba trafienia w sobotę.
W pierwszej połowie walka była zacięta. Lepiej zawody rozpoczęli gospodarze, ale niewiele z tego wynikało. W 28 minucie Paweł Zabielski z łatwością ograł na skrzydle rywala i zagrał w pole karne do Mariusza Chmielewskiego. „Mario” przy przyjęciu pomagał sobie jednak ręką i zamiast groźnej sytuacji skończyło się tylko na strachu miejscowych.
Niedługo później białczanie zastosowali po raz kolejny wysoki pressing. Dwóch zawodników doskoczyło do bramkarza rywali, a ten wybił piłkę pod nogi Kamila Kocoła. Najlepszy strzelec Podlasia wpadł w pole karne i wydawało się, że był zahaczany przez rywala. Sędzia uznał jednak, że „Kocołek” symulował i ukarał go kartką.
W 39 minucie po drugiej stronie boiska lekko pchnięty jedną ręką padł Wojciech Trochim. Tym razem upomnienia jednak nie było, co zauważył także trener Borysiuk, bo rzucił do arbitra „bądźmy konsekwentni”. W końcówce ładnie na skrzydle kiwał Maciej Wojczuk, a później pod pole karne przedarł się Tomasz Andrzejuk. Niestety, nie pierwszy raz zabrakło ostatniego podania i efektu bramkowego znowu nie było.
Druga połowa rozpoczęła się od ataków gospodarzy, zwłaszcza lewym skrzydłem. Kilka razy pod bramką Wiktora Krasowskiego było gorąco, ale biało-zielonym udało się jednak wyjść z opresji bez szwanku. Trener Borysiuk krzyczał do swoich zawodników „stanęliśmy”. I trudno się nie zgodzić, bo Podlasie w zasadzie tylko się broniło, a momentami rozpaczliwie. Tuż po godzinie gry było naprawdę groźnie. Kacper Rop zdecydował się na uderzenie z dystansu i niewiele zabrakło do szczęścia, bo piłka trafiła w poprzeczkę.
Kilka chwil później przyjezdni wywalczyli rzut wolny około 20 metrów od bramki Wiązownicy. Do piłki podeszli: Wojczuk i Kocoł, a ostatecznie strzelał ten pierwszy. I to jak – w górny róg bramki, dzięki czemu zapewnił swojej drużynie prowadzenie.
Zespół Mariusza Sawy jednak nie rezygnował. W 70 minucie Trochim położył już jednego obrońcę, ale jego strzał z kilku metrów został zablokowany. Później było oblężenie bramki Podlasia, ale nieskuteczne. A w 80 minucie po dalekim podaniu pod pole karne Wiązownicy piłka wpadła w kozioł. Obrońcy gospodarzy nie dogadali się, kto ma ją wybić, a we wszystko wmieszał się Wojczuk, który byłby sam na sam gdyby nie faul Michała Zająca.
Sędzia ukarał zawodnika czerwoną kartką, ale o dziwo podyktował tylko rzut wolny zamiast karnego. Tym razem do bramki było 16 metrów. Znowu przy piłce pojawili się Wojczuk i Kocoł, ale tym razem uderzył drugi z zawodników. Efekt był jednak ten sam. Piłka wylądowała w siatce.
Beniaminek do końca nie rezygnował, ale wynik nie uległ już zmianie. Dzięki temu Podlasie zrobiło bardzo duży krok w kierunku utrzymania się w III lidze. Za tydzień biało-zieloni zagrają u siebie ze Stalą Kraśnik.
KS Wiązownica – Podlasie Biała Podlaska 0:2 (0:0)
Bramki: Wojczuk (65), Kocoł (81).
Podlasie: Krasowski – Skrodziuk, Salak, Nieścieruk, Dmitruk, Kobza, Andrzejuk, Wojczuk (90+2 Buraczewski), Zabielski (86 Łęcki), Kocoł (90+2 Łukaszewski), Chmielewski (75 Mierzwiński).
Żółte kartki: Róg, Michalik, Zając, Kmiotek, Staszczak – Kocoł, Chmielewski, Buraczewski.
Czerwona kartka: Zając (Wiązownica, 80 min, za faul).
Sędziował: Paweł Bagan (Kraków).