Anush Chilingaryan prowadzi w Lublinie ormiańską restaurację Jazzve. Od 23 lat mieszka w Polsce. Najpierw do swego domu zaprasza rodziców na tradycyjną Wigilię. Natomiast 6 stycznia idzie do rodziców na ormiańskie Boże Narodzenie. Obchodzone jako narodziny i chrzest Jezusa. Tak mieszają się w Lublinie świąteczne smaki dwóch narodów
Z dziecinnych lat pamięta święta w Erywaniu. - Miałam kilka lat, smaki zacierają się w pamięci. Najważniejsza była haszlama z rybą. Jej smak jest dla mnie symbolem świątecznego czasu.
• Jak zrobić haszlamę z rybą?
- Potrzebujemy kilogram filetów z dorsza lub karpia, siedem ziemniaków, pięć świeżych pomidorów, trzy cebule, kozieradkę, sól, pieprz, koperek i estragon. Im więcej świeżych ziół tym lepiej.
• Co dalej?
- W garnku o grubym dnie układamy warstwami ziemniaki, pomidory, rybę, cebulę i jeszcze raz ziemniaki. Zalewamy osoloną wodą, dodajemy przyprawy. Gotujemy na wolnym ogniu. Na talerze wsypujemy zieloną kolendrę i koperek, nakładamy haszlamę. To wszystko – wylicza Anush Chilingaryan.
Na świątecznym, ormiańskim stole nie może zabraknąć ryb, w większości duszonych z warzywami. Robi się także czibureki z różnym nadzieniem. Na przykład ze szpinakiem. To duże pierogi smażone na oleju lub pieczone w piecu. Nadzienie zawsze doprawione jest ziołami. - Na słodko jemy ryż z bakaliami - dodaje Anush Chilingaryan.
• Czym poczęstuje pani rodziców na polskiej Wigilii?
- Będą tradycyjne polskie dania, ale zrobię je i przyprawię po swojemu. Będzie barszcz z uszkami z nadzieniem z kominków. Będzie ryba po grecku, karp i ryby duszone z kolendrą. Pierogi. Na przykład chinkali z nadzieniem grzybowym, z których po nadgryzieniu tryska czysta zupa grzybowa. Będą też przyprawy, przyprawy i jeszcze raz przyprawy. Zrobię sałatki, marynowane warzywa, pikle. Po naszemu doprawione, pachnące Orientem.
Ormiańska kuchnia
Jest pikantna, korzenna i bardzo smaczna. Pachnie świeżą kolendrą i bakaliami moczonymi w koniaku. Ormianie mieszkali w Zamościu, Lublinie i Kazimierzu. W Zamościu zostały po nich wspaniale zdobione kamienice na ulicy Ormiańskiej. Byli bogaci, wykształceni, kochali się w zamorskich przyprawach i dobrej kuchni.
Kochali się takżew tkaninach. I kolorach. Do tego stopnia, że stworzyli kolor brzoskwiniowy, oliwkowy, goździkowy, rozmarynowy a nawet kaparowy. Swoje potrawy doprawiali pomarańczami, cytrynami, rodzynkami, figami, daktylami, migdałami i oliwkami.