W nowej karcie restauracji Niepospolita na Starym Mieście w Lublinie wkrótce pojawią się słynne dania z lat dwudziestych. Od flaczków lwowskich, przez sandacza po kardynalsku, po prawdziwy sznycel po wiedeńsku.
Wprowadzenie dań charakterystycznych dla barwnych lat dwudziestych poprzedziły gruntowne poszukiwania w przedwojennych książkach kucharskich. A tam aż gęsto od intrygujących smaków. Słynną przystawką był na przykład móżdżek po polsku. Serwowano go na galarecie lub smażono z dodatkiem grzybów i jajek. Jeszcze po wojnie móżdżek podawano w restauracji Europa w Lublinie. Wielkim uznaniem cieszyły się cynaderki, które na szczęście można zamówić w lubelskiej restauracji Przystań.
Cynaderki z rusztu
Składniki: 4 nerki cielęce, 2 cebule, 20 dag pieczarek, smalec do smażenia, sól, pieprz, czosnek, świeży koper.
Wykonanie: nerkę oczyścić z błon i tłuszczu, pokroić, umyć w wodzie i namoczyć w mleku. Cebulę pokroić w piórka, pieczarki pokroić w talarki i całość podsmażyć na smalcu.
Odsączyć nerkę, usmażyć na rozgrzanym smalcu. Zlać nadmiar tłuszczu, dodać podsmażoną cebulkę i pieczarki oraz rozgnieciony świeży czosnek. Chwilę smażyć, doprawić do smaku solą i pieprzem i posypać świeżo posiekanym koprem.
Cynaderki po polsku
Składniki: 0,5 kg nerki cielęcej, 1 duża cebula, 2 płaskie łyżki mąki, 3/4 szklanki śmietany, sól, pieprz, pęczek koperku, olej do smażenia.
Wykonanie: nerki przekroić na pół i kilkakrotnie opłukać, zalać je świeżą zimną wodą i odstawić na godzinę. Wypłukać jeszcze dwa razy w zimnej wodzie. Obgotować je w osolonym wrzątku przez 5 minut, wyjąć, schłodzić i pokroić w paseczki. Na patelni zeszklić cebulę pokrojoną w piórka. Zdjąć cebulę i na tej samej patelni przesmażyć nerki oprószone mąką. Dodać cebulę, zalać śmietaną, doprawić solą i pieprzem. Dusić 20 minut często mieszając. Podawać w wydrążonym chlebie lub bułce. Na samym końcu posypać posiekanym koperkiem.
Wspomnienie o flakach z szynku lubelskiego
Kajetan Koźmian, związany z Gałęzowem i Piotrowicami w pamiętnikach wspomina takie zdarzenie, pochodzące z szynku lubelskiego:
„Patrzałem na to, jak podczas obiadu wszedł nieznajomy mi szlachcic w szarej z kapturem na plecach opończy i zaczął się cisnąć do obsadzonego już stołu mówiąc: „Panowie bracia, wy jecie, a ja głodny od wczoraj nic nie jadłem”. Czemuż waść nie pospieszył, nie naprzykrzaj się” lecz gdy szlachcic się ciągle pchał między obiadujących i wyrywał drugim widelce, zawsze powtarzając: „Ja nic nie jadłem”, wypchnięto go od stołu. Wtem hajduk niesie na stół ogromną i głęboką misę gorących i kurzących się flaków. Szlachcic wypchnięty porywa za nią i wołając: „Ja nic nie jadłem”, łyka flaki i patrzy się. Współbiesiadnicy zrywają się od stołu, jeden mu wydziera misę, drugi rozdziera kaptur z opończy, drudzy wołają: „Nasyć się waść, kiedyś nic nie jadł” i całą misę gorącej strawy wlewają w kaptur. Szlachcic parzony w plecy flakami, wrzeszczy i skacze, zrywają się drudzy z widelcami, chcąc jeść flaki z kaptura, kolą nieboraka i kaleczą, wrzask, hałas ,aż na koniec obrywają kaptur z flakami, wylewają na misę i jedzą”.
Ze wspomnień Koźmiana widać, że jedzeniu flaków towarzyszyły emocje. Flaki flakom nierówne, a flaczki po lwowsku, które będzie serwować restauracja Niepospolita to danie wyjątkowe. Dodatek parmezanu czyni z tego dania wyjątkowy przysmak. A my prezentujemy przepis na flaki, według dworskiej receptury z XIX wieku. Wystarczy na talerzach doprawić je parmezanem i mamy flaczki po lwowsku.
Flaki po urzędowsku
Składniki: 1 kg flaków wołowych, 1 kg grzybów leśnych (prawdziwki, podgrzybki ), szklanka kaszy jaglanej, 3 cebule, 3 marchewki, seler, pietruszka, lubczyk, sól, pieprz, papryka, ziele angielskie, imbir, gałka muszkatołowa, majeranek, olej, masło, około 4 do 5 litrów rosołu z kaczki.
Wykonanie: flaki trzykrotnie obgotować, w czwartej wodzie ugotować do miękkości i odcedzić. Na kaczce ugotować rosół z warzywami. Cebulę zeszklić na oleju z masłem. Dodać pokrojone grzyby i razem dusić. Kaszę opłukać. Flaki, grzyby, kaszę, przyprawy dodać do rosołu i gotować do miękkości kaszy około pół godziny. Dosmakować solą, pieprzem. Należy mieszać, aby potrawa się nie przypaliła.
Sandacz po kardynalsku
Co podawano w przedwojennych restauracjach Lublina? Na przykład jajka po turecku, raki z wody, chłodnik z rakami, Consommé z żółtkiem, barszcz na czerwonym winie w filiżance, boeuf à la Strogonow, zrazy a la Nelson, eskalop cielęcy po węgiersku, kotlet pożarski, sznycel po wiedeńsku, zraziki po węgiersku, antrykot z kapłona, sandacza à la Radziwiłł. I szeroki wybór dań z rusztu: nerkę z rusztu, szaszłyk barani, z cynaderek, z wątróbek, steki cielęce i baranie oraz rumsztyki i antrykoty.
Okazuje się, że raki były przed wojną bardzo popularne. Raki gotowano w wodzie z koprem, a od ich czerwieni wzięła się nazwa „po kardynalsku”. Podstawą dań był sos z raków, przyrządzany na bazie szyjek rakowych. Jak zrobić taki sos? Należy cebulę pokroić w kostkę i zeszklić na maśle razem z szyjkami rakowymi (dostępne mrożone). Dodać mąkę, podsmażyć, podlać winem i wymieszać. Po 10 minutach dodać śmietankę, doprawić i gotowe. Powstałym sosem należy polać sandacza ugotowanego na parze i sandacz po kardynalsku gotowy. Co ciekawe, w przedwojennych restauracjach po kardynalsku przyrządzano śledzie, polędwicę, steki.
Sztuczki przedwojennych restauratorów
Przedwojenny Lublin miał swoje zaklęte rewiry. – Każda dzielnica miała swoje osobliwości, innych ludzi, inne sklepy, domy i knajpy. Progu „Europy” i „Wiktorii” nigdy nie przekroczył mieszkaniec peryferii, z kolei bywalec tych lokali nawet nie zbłądził do tamtych restauracji, które pogardliwie nazywano spelunkami. My, młodzi i ciekawi życia, czasami się tam zapuszczaliśmy, ale zawsze tej wyprawie towarzyszył pewien dreszczyk i posmak egzotyki – napisał we wspomnieniach Konrad Bielski.
Na dzisiejszej ulicy Lubartowskiej mieściła się przed wojną luksusowa restauracja prowadzona przez pana Dornfelda. Legendarnym i kultowym miejscem był lokal pod numerem 10, który nosił malowniczą nazwę „U Bolszewika”. Można tam było wypić mocną pejsachówkę i piwo. Właściciel lokalu wpadł na pomysł zwiększenia spożycia piwa i podawał klientom gratis talerzyk gotowanego „Jaśka”. Groch był mocno solony, wzmagał pragnienie, goście zamawiali jedno piwo za drugim.
Sznycel wiedeński
Na finał naszej kulinarnej podróży przepis na słynny sznycel po wiedeńsku, który przed wojną podawany był z jajkiem przepiórczym na wierzchu. I tak też będzie podawany w Niepospolitej.
Składniki: 4 duże sznycle z udźca cielęcego, 2 jajka, 20 dag pszennej bułki tartej, 20 dag mąki, kostka smalcu, 1 cytryna, pęczek natki pietruszki, sól, pieprz
Wykonanie: sznycle rozbić, tak by nie podziurawić mięsa. Doprawić solą i pieprzem i obtaczać z obu stron w mące, następnie w jajku, na koniec w tartej bułce. Smalec lub oliwa muszą mieć właściwą temperaturę (odrobina tartej bułki powinna się pienić). Każdy sznycel smażyć oddzielnie. Wysoka temperatura tworzy skorupkę z bułki, a mięso zostaje soczyste. Sznycel musi pływać w tłuszczu, należy cały czas potrząsać patelnią, tak by mięso było w nieustannym ruchu. Kiedy sznycel osiągnie złoty kolor, bardzo dokładnie odsączyć go na bibule. Jeśli chcemy, żeby sznycel był bardzo wykwintny, należy usmażyć go na maśle. Wiedeńczycy podają sznycel z plastrem cytryny.