Kilka dni temu pisaliśmy o poszukiwaniach młodego strusia, który wyszedł z zagrody i był widziany w kilku miejscowościach powiatu łęczyńskiego i świdnickiego, budząc zaciekawienie mieszkańców. Udało się go zagonić na ogrodzony teren i na przyczepce został odwieziony do domu
Od zeszłego tygodnia internauci fotografowali i filmowali strusia, którego zauważyli na polach. Ptak spacerował w rzepaku, widać go było wśród upraw chmielu. Zaskoczeni mieszkańcy powiatu łęczyńskiego i świdnickiego wymieniali się informacjami o niecodziennym widoku. Jedni na początku brali go za wyrośniętą gęś inni za żurawia.
Młodego ptaka, który się wykluł w jednym z gospodarstw w powiecie łęczyńskim szukali właściciele, ale jak tłumaczyli złapanie uciekiniera nie było proste.
– One żyją zamknięte w zagrodzie, ale ktoś przez nieuwagę zostawił otwartą furtkę i jedno młode wyszło na otwartą przestrzeń. To faktycznie bardzo szybkie, zwrotne zwierzęta – dodaje kobieta.
Gonienie za nim nie miało sensu, zwłaszcza na dużym terenie. Specjaliści informują, że strusie mogą się poruszać z prędkością 70 km na godzinę.
Właściciele młodego radzili, by osoby, które go zauważą otworzyły bramę i odeszły, by płochliwy ptak wszedł na ogrodzony teren. Mieli nadzieję, że uciekinier będzie się kierował w ich stronę słysząc odgłosy dorosłych strusi i rodzeństwa. Tak się stało.
- Pojawił się w okolicy sąsiadów, udało się go zapędzić w takie miejsce, gdzie dało się podjechać autem z przyczepką, wyłożoną starym dywanem, żeby mu nie było ślisko. Struś wszedł na nią, był obstawiony paletami, żeby miał jak najmniej miejsca ale był bezpieczny i tak dotarł do domu – relacjonuje właścicielka zadowolona, że skończyło się całe zamieszanie.
Młody jest w dobrej kondycji, jak komentują opiekunowie bardzo był zainteresowany posiłkiem, widać znudziła mu się trawa i chrabąszcze na wolności. W zagrodzie strusie karmione są kukurydza i innymi zbożami, dostają też warzywa.
Właściciele uciekiniera porównując zdjęcia jakie ludzie zamieszczali w mediach społecznościowych sugerują, że nie tylko im uciekł zwierzak, bo na niektórych fotografiach struś był o wiele większy niż ten ich. Możliwe, że były momenty, gdy po okolicy spacerowały dwa.