Szczepan Sempruch z otwartym złamaniem obojczyka kilka dni leżał w przyczepie campingowej. To cud, że przeżył.
- Zbierał, co wpadło mu w ręce - mówi sąsiad Włodzimierz Kotarski. - Czasami znikał na kilka dni, nocował u kolegów. Zawsze jednak, kiedy go dłużej nie widziałem, szedłem do jego przyczepy zobaczyć, co się z nim dzieje - opowiada Kotarski.
Tak też było w minioną niedzielę. Około południa poszedł odwiedzić Semprucha. Dobijał się do drzwi, ale nikt nie otwierał. Odchodząc, usłyszał jakiś hałas dochodzący z wnętrza przyczepy.
- W środku leżał na wpół przytomny Szczepek, miał zaklinowaną nogę. Pobiegłem po zięcia i szybko wezwałem pogotowie ratunkowe - opowiada Kotarski.
- Do czasu przyjazdu karetki zaopiekowaliśmy się z teściem rannym sąsiadem - opowiada Jacek Czarnecki, górnik po kursie udzielania pierwszej pomocy. - Przykryłem go kocami i próbowałem coś do niego mówić. Ale już majaczył, rozmawiał z nieżyjącym ojcem, wybierał się na żniwa...
Karetka nie mogła dojechać na miejsce, ugrzęzła w błocie. Lekarz dotarł pieszo. Do środka przyczepy ciężko było wejść, bo fetor śmieci i rozkładającej się żywności był nieznośny. Wśród resztek żywności buszowały myszy.
- Widok był porażający. Po rozcięciu odzieży okazało się, że Szczepek ma otwarte złamanie obojczyka. Ciało wokół rany zaczęło już gnić. Prawdopodobnie od ponad tygodnia chodził ze złamaniem - dodaje Czarnecki. - Nosze z chorym udało się wywieźć terenowym autem innego sąsiada.
Sempruch leży na oddziale chirurgii urazowej PSK nr 1 w Lublinie. Szpital odmówił informacji o jego stanie zdrowia. Od siostry mężczyzny, która przyjechała wczoraj z Wrocławia, dowiedzieliśmy się, że z jej bratem nie można porozmawiać. - Jest nieprzytomny, mocno wycieńczony - mówi kobieta.
Podziękowała ludziom, którzy mu pomogli. Jan Baczyński, wójt Cycowa oraz Jacek Kucharczyk, komendant powiatowy policji w Łęcznej, zamierzają jutro osobiście podziękować sąsiadom za uratowanie człowieka. Wójt obiecał przydzielenie Sempruchowi opiekuna z urzędu.
(tom)