Na koniec marca zadłużenie lubartowskiego SP ZOZ wyniosło 83 mln zł i nadal rośnie. Szukając oszczędności dyrektor placówki wytypował do zwolnienia 15 pracowników. Ich obowiązki przejmą zewnętrzne firmy. Pracownicy napisali list do wojewody.
Cięcia dotyczą pracowników działów administracyjnych: gospodarczego, księgowości, zamówień publicznych i zaopatrzenia. Na liście do zwolnienia jest 15 osób. Wszystkie obecnie przebywają na zwolnieniach lekarskich. Gdy wrócą, otrzymają rozwiązania umów z powodu likwidacji miejsc pracy z maksymalnie miesięcznym okresem wypowiedzenia.
- Głównym powodem tej decyzji jest wysokie zadłużenie szpitala, które zmusza nas do szukania oszczędności wszędzie tam, gdzie jest to możliwe. Nie możemy rezygnować z usług personelu medycznego, na którego pracy opiera się szpital. Bez wskazanych pracowników administracji spokojnie sobie radzimy. Outsourcing jest dwukrotnie tańszy od ich utrzymania - tłumaczy Mirosław Makarewicz, dyrektor szpitala powiatowego w Lubartowie.
Według szacunków, wynagrodzenia osób przeznaczonych do zwolnienia kosztowały SP ZOZ ok. 130 tys. zł miesięcznie, czyli ponad 1,5 mln zł rocznie. Usługi firm zewnętrznych mają być zatem tańsze o kilkaset tysięcy złotych w skali roku.
- W naszej sytuacji każda złotówka jest na wagę złota. Stąd potrzebne było również wprowadzenie jednego pionu dyżurowego oraz dwuosobowych zespołów wyjazdowych karetek - wymienia dyrektor.
Z decyzją o likwidacji miejsc pracy nie zgadzają się osoby przeznaczone do zwolnienia, które do wojewody lubelskiego napisały skargę na dyrektora. Ich zdaniem ten krok "jasno pokazuje brak pomysłu na dalsze funkcjonowanie szpitala".
- Zamiast poprawiać to, co jest do poprawienia, dyrektor psuje to, co funkcjonowało i przynosiło korzyść szpitalowi - piszą pracownicy administracji, narzekający na zablokowanie służbowych maili i wymianę zamków w biurach. - Atmosfera jest fatalna. Brak jest jakiejkolwiek stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa - oceniają autorzy listu (podpisanego przez 5 osób).
Przypominają jednocześnie o tym, że część pracowników SP ZOZ zarzuca dyrektorowi "grożenie im użyciem broni palnej". - To są ohydne pomówienia. Nic takiego nie miało miejsca - odpowiada Mirosław Makarewicz, zaznaczając, że nie posiada pozwolenia na broń.
Co ważne, to jeszcze nie koniec cięć kadrowych. Dyrektor w rozmowie z nami przyznał, że część umów o pracy nie zostanie przedłużona. Chodzi o kolejnych 24 pracowników personelu medycznego i niemedycznego. Ponadto trwają rozmowy o dobrowolnym rozwiązaniu umów z kilkoma lekarzami i pielęgniarkami, którzy osiągnęli lub wkrótce osiągną wiek emerytalny. Na zwolnienia grupowe się nie zanosi, bo jak przyznaje dyrektor, SPZOZ jest byłby w stanie udźwignąć finansowego ciężaru odpraw.
>>Rekordowe pieniądze dla szpitala<<
Na koniec pozytywna wiadomość dla tych pracowników, którym zwolnienia nie grożą. Według Mirosława Makarewicza, pieniądze na wynagrodzenia nie są zagrożone. Niestety kondycja ekonomiczna szpitala nie jest najlepsza. Obecnie jednostka traci średnio od 1,5 do 2 mln zł miesięcznie. Dyrektor liczy na to, że problem zadłużenia powiatowych szpitali zostanie dostrzeżony i rozwiązany na szczeblu centralnym poprzez urealnienie kosztów procedur medycznych i wyższe finansowanie świadczeń.