– Dopiero co widzieliśmy się z nimi – ociera łzy pani Wioletta, sąsiadka rodziny z Wólki Rokickiej pod Lubartowem. W niedzielę razem z mężem zapalała świeczki w miejscu tragedii, w pobliżu sklepu.
– Z naszych wstępnych ustaleń wynika, że kierujący mitsubishi 34-latek, jadąc od strony Łęcznej, na zakręcie stracił panowanie nad pojazdem – relacjonuje Renata Laszczka-Rusek z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. – Auto zjechało na przeciwległy pas ruchu i prawym bokiem uderzyło w jadący z naprzeciwka samochód kia.
– A byli zaledwie kilkaset metrów od swojego domu – dodaje Grzegorz Paśnik, rzecznik lubartowskich policjantów.
Na miejscu zginęła 31-letnia żona kierowcy i dwie córki – 2-letnia Konstancja i 5-letnia Cecylia. – Reanimowaliśmy te dwie dziewczynki, choć prawdę mówiąc, to nie było już kogo ratować. Widok był straszny – opowiada łamiącym się głosem jeden ze strażaków, który był na miejscu. – Samochód, którym jechała rodzina, przewrócił się na dach.
– Ludzie, którzy mieszkają blisko, opowiadają, że słychać było pisk opon i ogromny huk – dodaje jedna z kobiet, która w niedzielę przyszła zapalić znicze tuż przy ulicy.
W lubelskim szpitalu przebywa ojciec dziewczynek. To pracownik Aresztu Śledczego w Lublinie. Ma złamany nos i jest potłuczony. Jego dwie starsze córki, w wieku 8 i 11 lat, w poważnym stanie również trafiły do szpitala.
W szpitalu w Lubartowie jest także 37-letni kierowca samochodu kia. Jego stan jest ciężki. – Miał być operowany – dodaje policjant z Lubartowa.
Od obu kierowców została pobrana krew do badań. – Dopóki nie będziemy mieć wyników, nic nie mogę powiedzieć na temat ich stanu trzeźwości – ucina Laszczka- Rusek.