Radna Bogumiła Lisek-Jublewska wytoczyła proces poczcie. Chce się na nim m.in. dowiedzieć, dlaczego do mieszkańców nie dotarły zawiadomienia o dacie protestu przeciwko budowie sortowni śmieci w rejonie ulicy Lipowej.
Radna chciała zawiadomić o proteście jak największą liczbę mieszkańców Lubartowa. Poprosiła pocztę o rozniesienie 7,2 tys. ulotek. Za ich druk i dystrybucję zapłaciła ponad dwa tysiące złotych.
Poczta zleciła rozniesienie ulotek podwykonawcy. A ten nie wywiązał się z zadania. Większość ulotek przepadła. Mimo to na spotkanie w sprawie sortowni przyszło kilkuset mieszkańców Lubartowa.
Radna wystąpiła do poczty o zwrot poniesionych kosztów. Poczta zrobiła rozeznanie, po czym przyznała, że usługa faktycznie nie była należycie wykonana. Zwróciła radnej 1,1 tys. zł. Ale to jej nie wystarczyło.
Bogumiła Jublewska-Lisek w pozwie sądowym, który trafił do Sądu Rejonowego w Lubartowie, domaga się zwrotu pełnych poniesionych wydatków. – Poczta zobowiązana jest do naprawienia w całości szkody, która wynikła z niewłaściwego wykonania zleconej jej usługi – uważa radna.
Nie ukrywa, że chodzi jej o jeszcze jedno. W sądzie chce się dowiedzieć, kto bezpośrednio miał się zajmować rozniesieniem ulotek i dlaczego zawiadomienie o proteście nie dotarło do mieszkańców Lubartowa.
– Zwróciliśmy 1,1 tys. zł i zgodnie z naszym regulaminem pozostałą część roszczenia uznajemy za niezasadną – mówi Elżbieta Mroczkowska, rzecznik lubelskiej poczty.
W środę odbyła się pierwsza rozprawa procesu. Następna w październiku.