![AdBlock](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/adblock-logos.png)
![](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/news/2025/2025-02/526bd2dfd957422f70d7b4dbb8395537_std_crd_830.jpg)
Uczniowie pierwszej klasy szkoły podstawowej w Kamionce w powiecie lubartowskim przeżyli chwile grozy, gdy ich nadpobudliwy kolega w zeszły piątek wyciągnął z kieszeni nóż. Gdy został poproszony o jego oddanie, próbował stawiać opór. Rodzice pozostałych dzieci boją się o ich bezpieczeństwo.
![AdBlock](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/adblock-logos.png)
Do naszej redakcji napisali rodzice uczniów Zespołu Szkół im. ks. kard. S. Wyszyńskiego w Kamionce koło Lubartowa, który opowiedzieli o kilku przypadkach wystąpienia przemocy wśród uczniów zerówki i pierwszej klasy. Największe problemy wychowawcze sprawia nowy uczeń pierwszej klasy, który do miejscowej podstawówki chodzi dopiero od września.
- Znają go wszyscy w szkole, wyzywa, przeklina, bije panie sprzątaczki, a podczas zabawy choinkowej dyrektor musiał go wynosić na rękach, bo nie można było nad nim zapanować. Dzieci nie chcą zostawać z nim same w świetlicy, bo boją się o swoje bezpieczeństwo - opowiadają autorzy e-maila do Dziennika Wschodniego. - W piątek przyszedł do szkoły z nożem, a gdy został poproszony o jego oddanie, zaczął stawiać opór - dodają.
Wbrew plotkom, które pojawiły się tuż po tym zdarzeniu, do szkoły nie była wzywana policja, a nauczyciele bardzo szybko odebrali nóż pierwszoklasiście. Dodajmy, że nie był to nóż ze stołowej zastawy, a taki znaleziony w garażu. Po co siedmiolatkowi był nóż? Według pracowników szkoły, uczeń miał wyjaśnić, że chciał użyć go jedynie do krojenia chleba, przygotowania kanapek itd. Inne dzieci widząc nóż w jego rękach były jednak przerażone, bo chłopiec dał im się poznać od gorszej strony. Nowy uczeń już w zeszłym roku dwukrotnie wykazał się agresją w stosunku do koleżanek i kolegów, bijąc ich po rękach. Potrafi także w sposób zupełnie bezrefleksyjny używać wulgaryzmów zarówno wobec rówieśników, jak i nauczycieli. O tym, że to dość trudny przypadek świadczą również posiadane przez niego orzeczenia, takie na literę "a".
Tuż po incydencie z nożem, dyrektor placówki, Michał Nerlo, zdecydował o tym, by na wszelki wypadek chłopiec został odseparowany od rówieśników. - Od tamtego dnia do odwołania zajęcia z nim prowadzone są indywidualnie a ich godziny oraz przerwy nie nakładają się na te dla pozostałych uczniów. Nie ma innego wyjścia. Proszę mi wierzyć, ja jestem nauczycielem od 24 lat, od 6 lat dyrektorem i takiego przypadku jeszcze nie widziałem - mówi dyrektor szkoły.
Uczeń, o którego chodzi od samego początku, z uwagi na kłopoty z zachowaniem, nie był dopuszczony do zajęć z innymi dziećmi w pełnym wymiarze czasowym. W ostatnich miesiącach nauczyciele zgodzili się na kilka godzin tego typu w ciągu dnia, ale - jedynie w obecności nauczyciela wspomagającego. Inaczej, jak przyznają pracownicy ZS, prowadzenia zajęć dla całej klasy byłoby utrudnione.
Na skutek lęku o bezpieczeństwo dzieci na czwartek zaplanowano spotkanie z rodzicami i dyrektorem. Przed Michałem Nerlo trudne zadanie uspokojenia rozemocjonowanych rodziców, którzy chcą mieć gwarancje, że ich dzieci wrócą ze szkoły całe i zdrowe. Z drugiej strony posiada on wiedzę o skomplikowanej sytuacji rodzinnej trudnego ucznia, związanych z tym częstych przeprowadzkach, zaburzeniach emocjonalnych itp.
Rodzice, którzy do nas napisali, wskazują także na sytuacje, jakie miały miejsce w zerówce. Tam doszło do przepychanki, na skutek której jeden z uczniów miał nieszczęśliwie upaść. Jego rodzice zebrali go do szpitala na prześwietlenie. Nic poważnego mu się nie stało, ale ten niewinny incydent zaczynają podświadomie dopisywać do listy przemocowych lub niebezpiecznych zachowań, do których dochodzi w Kamionce. - Czy naprawdę dyrekcja nie ma żadnych instrumentów, aby zapanować nad takimi jednostkami? Czy musimy czekać, aż w szkole wydarzy się tragedia? - pytają mieszkańcy gminy Kamionka.
Niestety wygląda na to, że tych instrumentów w zderzeniu z najtrudniejszymi przypadkami, zwyczajnej szkole brakuje. System nie przewiduje sytuacji, w której dyrektor może np. odmówić przyjęcia danego ucznia lub zdecydować o jego wypisaniu wbrew woli rodziców. Nie może również ingerować w proces leczenia o ile taki jest prowadzony, pilnować podawania przypisanych leków itp. Tymczasem uczniów, którzy zmagaja się z różnymi problemami z roku na rok przybywa.
![e-Wydanie](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/public/dziennikwschodni.pl/e-wydanie-artykul.png)