Spacerowali przed lufami strzelb myśliwych, aby uniemożliwić im polowanie. – Chodziło nam o to, aby nie padł żaden strzał – mówią członkowie nieformalnej grupy Lublin Przeciw Myśliwym i zapowiadają kolejne takie akcje, zwłaszcza podczas tzw. łowów wigilijnych.
Przeciwnicy polowań pojawili się na sobotnim Hubertusie Lubartowskim, święcie myśliwych, leśników i jeźdźców, tradycyjnie organizowanym na początku jesienno-zimowego sezonu polowań. Zbiorowe łowy – na które zjechało ok. stu myśliwych – zaplanowano nieopodal Kozłówki.
– Nie mamy jeszcze doświadczenia w organizowaniu tego typu akcji, dlatego poprosiliśmy o wsparcie kolegów z Warszawy – mówi Jakub Szafrański z grupy Lublin Przeciwko Myśliwym. – W sumie w Kozłówce w kulminacyjnym czasie było nas ok. 20 osób.
O sobie mówią, że są nieformalną organizacją promującą spacery leśne. Sprzeciwiają się zabijaniu zwierząt, ich celem jest m.in. monitorowanie zbiorowych polowań.
Pod Kozłówką podzielili się na dwie grupy. Każda z nich ruszyła za myśliwymi. Po dotarciu na miejsce polowania aktywiści znaleźli się w przestrzeni pomiędzy nagonką (osoby z kołatkami, którymi płoszą zwierzynę) a myśliwymi.
– Chodziliśmy tak naprawdę przed samymi lufami, żeby myśliwi nas widzieli – opowiada pan Michał, który brał udział w sobotniej akcji. – Chodziło nam o to, aby nie padł żaden strzał.
Jak relacjonują uczestnicy akcji, „było spokojnie, choć momentami gorąco”. – Część myśliwych reagowała słowną agresją. Od rękoczynów powstrzymali ich koledzy – opowiada Szafrański. – Atakowane były zwłaszcza aktywistki. Padały seksistowskie wyzwiska, obelgi i wulgaryzmy.
Zdaniem organizatorów, akcja przyniosła efekt. – Polowanie rozpoczęło się o godz. 7 i trwało do godz. 13. W tym czasie słyszeliśmy zaledwie trzy strzały. Z tego, co wiemy, myśliwi zabili jednego lisa i jednego dzika – mówi Jakub Szafrański.
Podczas myśliwskiej imprezy interweniowali policjanci. – Miejscowe koło łowieckie powiadomiło nas, że w Siedliskach kilkoro młodych ludzi utrudnia polowanie. Na miejscu wylegitymowaliśmy 6 osób, które przedstawiły się jako obrońcy zwierząt – relacjonuje podinsp. Artur Marczuk z Komendy Powiatowej Policji w Lubartowie. – O przeszkadzaniu nie było jednak mowy, ponieważ polowanie jeszcze się nie rozpoczęło.
Myśliwi w komentowaniu sobotnich wydarzeń są powściągliwi. – Nie mam prawa udzielać żadnych informacji. Proszę dzwonić do Warszawy, do zarządu Głównego Polskiego Związku Łowieckiego – ucina Sławomir Dudziak, łowczy Koła Łowieckiego Lis z Lubartowa, które współorganizowało Hubertusa Lubartowskiego.
– Mnie nikt na polowaniu nie przeszkadzał – podkreśla z kolei Robert Świeboda, łowczy Koła Łowieckiego Bór z Niemiec, kolejny ze współorganizatorów. – Chcą sensacji, to niech ją robią. Wszystko odbyło się zgodnie z planem.
Tymczasem lubelscy ekolodzy zapowiadają kolejne akcje, zwłaszcza podczas tzw. polowań wigilijnych.
Las należy do myśliwych?
W planowanej nowelizacji prawa łowieckiego jest zapis o możliwości nałożenia mandatu na osoby, które – jak to określono w projekcie – „utrudniają i uniemożliwiają wykonywanie polowania”. Według ekologów, to ewidentne uprzywilejowanie jednej grupy kosztem reszty społeczeństwa, a tak sformułowany przepis – bez słowa „celowo” – to pole do bardzo szerokiej interpretacji – każdemu będzie można zabronić przebywania w lesie.
– Prace nad zmianami w prawie łowieckim są odłożone w czasie, pewnie do czasu zmiany ministra środowiska – przypuszcza poseł Jarosław Sachajko (Kukiz’15), przewodniczący sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi.