Dwa dni strajku pielęgniarek w lubartowskim szpitalu. Kobiety odeszły od łóżek pacjentów. Protestują bo domagają się podwyżek. Jeśli strajk się przedłuży nie jest wykluczona ewakuacja pacjentów. Dziś również nie udało się zażegnać konfliktu.
Lekarze przejęli większość obowiązków pielęgniarek. Sami wypisują zwolnienia, recepty i zmieniają opatrunki. Nikt nie pilnuje też kolejek wchodzenia do gabinetów.
Pielęgniarki nie pracują bo chcą więcej zarabiać. Domagają się 200 złotych podwyżki od stycznia i kolejnych 200 od marca.
Dyrekcja zaproponowała 100 zł od stycznia i dodatkowo 50 zł od marca. Siostry nie przystały na tę propozycje i rozpoczęły strajk.
- Kontynuujemy strajk - mówi Anna Różniecka, przewodnicząca związku zawodowego pielęgniarek i położnych w lubartowskim szpitalu. - Będziemy protestować aż do momentu wypracowania kompromisu. Pacjenci mają zapewnioną podstawową opiekę.
Zdaniem dyrekcji o podwyżkach jakie żądają pielęgniarki nie może być mowy. Szpitalowi groziłaby wtedy utrata płynności finansowej.