W niedzielę pomimo ulewnego deszczu na start lubartowskiego Święta Roweru od rana ciągnęły setki rowerzystów. Rekord z powodu pogody nie padł, ale i tak w imprezie wzięło udział 3800 rowerzystów.
Organizatorzy przymierzali się nawet do przeniesienia części imprezy na przyszłą niedzielę. Ale okazało się, że udział w święcie tak wszedł w krew tysiącom miłośników dwu kółek, że przyjechali nie patrząc na pogodę. Na szosie widać było cyklistów w nieprzemakalnych kurtkach, pelerynach i trzymając parasolki w ręku. Organizatorzy urządzili nawet slalom rowerem po błocie.
– Nie słyszałem o imprezie rowerowej, na którą w deszczu przyjechałoby 1,3 tys. rowerzystów – mówił do uczestników święta Henryk Sytner z radiowej Trójki. Adam Czuba, przejechał z Łodzi na …motocyklu. Wyjechał w piątek, po drodze wziął udział w motocyklowej imprezie a potem przyjechał do Lubartowa. – O Święcie Roweru dowiedziałem się od Janusza Pożaka, postanowiłem wziąć w niej udział – mówił nam przemoczony do suchej nitki.
W deszczu na trasę rowerem ruszył Graeme Muston, który na imprezę przyjechał z Australii.
Po południu pogoda się poprawiła. Uczestnicy mieli do wyboru przejechanie jednej z czterech przegotowanych tras. Pokonanie jednej z nich gwarantowało otrzymanie koszulki. Nie liczyła się szybkość ani ilość kilometrów.